Jak informuje Haaretz, do zdarzenia doszło 3 czerwca 2019 roku. Armia zgłosiła Zielonemu Patrolowi (rządowej agencji zajmującej się przestrzeganiem praw dotyczących środowiska), że stado bydła przeszkadza w ćwiczeniach. Manewry odbywały się w pobliżu bazy Ce’elim na pustyni Negev, a gdy w zasięg ognia weszły zwierzęta, żołnierze byli zmuszeni je przerwać. Po przybyciu na miejsce Zielony Patrol zastał 20 krów, z których trzy kulały. Zwierzęta nie miały kolczyków identyfikacyjnych. Jak zauważyli funkcjonariusze, w ich uszach były dziury, co wskazywało na to, że w przeszłości nosiły kolczyki z informacją o właścicielu, jednak zostały one usunięte. Następnego dnia pomiędzy godziną 6, a 9.30 zwierzęta zostały wyłapane i przetransportowane do strefy kwarantanny. Dzięki dochodzeniu udało się też ustalić personalia ich właściciela, któremu zostały później zwrócone. Stado należało do mieszkańca jednej z beduińskich wiosek, który twierdzi, że tego dnia zajmowała się nimi jego matka. Kobieta miała poinformować go, że krowy zostały załadowane na ciężarówki. Ministerstwo Obrony zwróciło się do prawników o opracowanie opinii odnośnie finansowych strat, jakie poniosła armia. Wyceniono ją łącznie na 100 tys. szekli (w przeliczeniu około 110 tys. zł).