Wcześniej rakiety l Hezbollahu dosięgły Tyberiady - izraelskiego miasta położonego 30 kilometrów od granicy z Libanem. To najdalszy jak dotąd cel w Izraelu trafiony przez Hezbollah. Na Tyberiadę spadło co najmniej pięć rakiet. Zastrzegający anonimowość przedstawiciel izraelskiej armii twierdzi, że Hezbollah ma w swym arsenale pociski zdolne dosięgnąć nawet Tel Awiwu. Rakiet o zasięgu do 200 kilometrów bojownicy z Hezbollahu mogą mieć - według źródeł izraelskich - nawet sto pięćdziesiąt. Media elektroniczne przekazują wezwania do ludności północnego Izraela o nieopuszczanie schronów. Posłuchaj relacji korespondenta RMF Elego Barbura: Cztery izraelskie rakiety trafiły w ziemię niczyją dosłownie tuż obok głównego przejścia granicznego między Libanem a Syrią. Agencje nie podają więcej szczegółów. Ewentualne zniszczenie tego przejścia może utrudnić ewakuację cudzoziemców z Libanu. Ponieważ Izrael zbombardował międzynarodowe lotnisko w stolicy Libanu, a także porty w Bejrucie, Trypolisie, Dżunije i Amszit, za granicę można dotrzeć tylko drogą lądową. Z zagrożonych rejonów wyjeżdżają już Włosi. USA, Francja, Holandia i państwa skandynawskie przygotowują plany ewakuacji. Będzie również ewakuacja Polaków. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Andrzej Sadoś poinformował w sobotę, że tworzona jest lista polskich obywateli, którzy chcą opuścić Liban. Jak dodał, w Libanie przebywał obecnie około 700 polskich obywateli, w tym 230 żołnierzy na misji w ramach Sił Tymczasowych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dodał, że około 300 Polaków przebywających w tym kraju utrzymuje stały kontakt z ambasadą. Na terenie Libanu przebywa obecnie też kilkunastu turystów. Izraelskie samoloty ostatecznie zrównały też z ziemią siedzibę przywódcy Hezbollahu, Hassana Nasrallaha, na południowych przedmieściach Bejrutu. Nie wiadomo, czy sam Nasrallah przebywał wtedy w 9-piętrowym budynku, już wczoraj bombardowanym przez izraelskie samoloty. Po wczorajszym ataku na izraelski okręt wojenny u wybrzeży Libanu, przedstawiciele armii izraelskiej nie mają wątpliwości, że Hezbollah otrzymuje wsparcie militarne od Iranu. Rakieta, która zniszczyła okręt, była pociskiem produkcji irańskiej. Tymczasem libański premier Fuad Siniora ogłosił w sobotę swój kraj "strefą kataklizmu" i zaapelował o pomoc międzynarodową. - Wzywamy do natychmiastowego zawieszenia broni, wspieranego przez Narody Zjednoczone - powiedział premier na konferencji prasowej w Bejrucie.