Rozpowszechnione w piątek przez "Jerusalem Post" oświadczenie wysokiego przedstawiciela rządu izraelskiego wskazuje na niebezpieczeństwo polegające na tym, że to nie umiarkowana ANP podyktuje kurs polityczny rządowi jedności, lecz przeciwnie. "Palestyńskie kierownictwo musi dokonać wyboru między drogą pokoju i drogą terroru i ekstremizmu; jeśli zbliżą się do Hamasu, nie będą szli w kierunku pokoju" - cytuje dziennik wypowiedź przedstawiciela rządu, którego nazwiska nie wymienia. Poprzedniego dnia agencja AP, komentując pierwsze posiedzenie nowego palestyńskiego rządu jedności narodowej w Strefie Gazy, zniszczonej wskutek niedawnej izraelskiej ofensywy, napisała: "To posiedzenie to koniec siedmiu lat absolutnej kontroli Hamasu nad Strefą". Nowy gabinet powstał przed czterema miesiącami w miejsce rywalizujących między sobą administracji. Jedną z nich kierował w Strefie Gazy islamski Hamas, drugą, w autonomicznych rejonach Zachodniego Brzegu, przywódca Fatahu, prezydent Mahmud Abbas. Gabinet ten składa się z niezależnych ekspertów. Żaden z nich nie deklaruje się oficjalnie jako członek jednego z dwóch głównych ruchów palestyńskich: umiarkowanego Fatahu lub ideologicznie skrajnie zaangażowanego islamskiego Hamasu. Na czele rządu stoi premier Rami Hamdallah z zachodniego Brzegu, skąd pochodzi jedenastu członków tego gabinetu. Pięciu ministrów jest ze Strefy Gazy, gdzie władzę sprawował od 2007 roku Hamas, któremu przewodzi Ismail Hanije. Większość państw członkowskich ONZ i UE uważa Hamas za organizację terrorystyczną.