Osadnicy od miesiąca nielegalnie okupują swoje domy wokół bazaru w Hebronie. Zbuntowani żołnierze uzasadnili odmowę wykonania rozkazu względami religijnymi oraz faktem , iż " nie będą usuwali żydów z ich domów" - podało izraelskie radio. Zarówno rzecznik armii, jak i rządu Ehuda Omerta odmówili w tej sprawie komentarza. Aczkolwiek dowództwo armii zagroziło zbuntowanym żołnierzom sądem jeśli nie wykonają rozkazów. Ojciec jednego żołnierzy powiedział , że rozwiązywanie żydowskich kolonii nie jest zadaniem jakim powinna zajmować się izraelska armia. - Mój syn był szkolony na snajpera, szkolony do przeprowadzania specjalnych operacji, a nie do wysiedlania swoich braci i nie będzie tego robił - dodał ojciec jednego z żołnierzy izraelskiemu radiu. Żołnierze mają pełne poparcie skrajnie prawicowych partii. - Jestem dumny, że mamy żołnierzy, którzy myślą, zanim wypełnią nielegalne rozkazy, którzy nie biorą udziału w politycznej grze - powiedział jeden z posłów opozycji. Izraelscy osadnicy w Hebronie, który już od dłuższego czasu stanowi punkt zapalny w stosunkach żydowska-palestyńskich, wielokrotnie dali już wyraz swoim ekstremalnym poglądom i konfrontacyjnym metodom, zwłaszcza w przypadku współżycia z palestyńskim sąsiadami. Według porozumienia izraelsko-palestyńskiego, od 1997 roku ewakuowano 80 proc. izraelskich osadników z Hebronu, pozostawiając jedynie kilkuset pod ochroną wojska wokół Grobu Patriarchów - miejsca świętego zarówno dla żydów jak muzułman.