W kilku wywiadach Olmert zauważył, że lata zaniedbań rządu podtrzymują nieusuwalny podział na żydowskie i arabskie sektory Jerozolimy. Ocenę tę przedstawił z okazji święta obchodzonego w rocznicę opanowania i przyłączenia Jerozolimy Wschodniej po wojnie sześciodniowej w 1967 roku. Izrael co roku uroczyście obchodzi Dzień Jerozolimy, którą uważa za swoją "wieczną i niepodzielną stolicę". Jednak aspirujący do własnej państwowości Palestyńczycy chcieliby Jerozolimę Wschodnią ogłosić stolicą palestyńskiego państwa. Olmert w dzienniku "Maariw" powiedział, że "żaden izraelski rząd od 1967 roku nie uczynił nic, co należałoby zrobić w celu zjednoczenia miasta w kategoriach praktycznych". "Jest to tragedia, która doprowadzi nas, z braku innego wyboru, do podjęcia nieuniknionych ustępstw" - ocenił. Według Olmerta koncepcja niepodzielnej Jerozolimy jest nierealistyczna. Z kolei premier Benjamin Netanjahu niedzielne posiedzenie swego gabinetu rozpoczął od stwierdzenia, że "wielkim obowiązkiem" władzy jest "jedność i rozwój Jerozolimy". Z rana obyły się uroczystości rocznicowe z udziałem Netanjahu, a po południu około 30 tysięcy Izraelczyków, w większości młodzieży, przemaszerowało główną ulicą miasta. Doszło też do przepychanek między grupkami młodych Izraelczyków i Palestyńczyków. Główny palestyński negocjator Saeb Erekat ocenił w komunikacie, że niedzielne uroczystości świadczą o kampanii, która "utrudnia znalezienie pokojowego rozwiązania". Podkreślił, że "Jerozolima Wschodnia jest integralną częścią terytorium palestyńskiego i stolicą przyszłego państwa palestyńskiego". Palestyńczycy odmawiają podjęcia rozmów pokojowych z Izraelem, dopóki nie zaniecha on rozbudowy osiedli w Jerozolimie Wschodniej i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Według opublikowanych w niedzielę oficjalnych statystyk, pod koniec 2011 roku Jerozolimę zamieszkiwało około 801 tys. ludzi, z czego 62 proc. żydów, 35 proc. muzułmanów i 2 proc. chrześcijan. W Jerozolimie Wschodniej mieszka około 200 tys. Izraelczyków, a Arabów około 280 tys.