60-letni Goel Ratzon przebywa obecnie w areszcie w Tel Awiwie. Śledztwo rozpoczęto w czerwcu zeszłego roku, jednak dopiero w tym tygodniu funkcjonariusze zdecydowali o aresztowaniu. Mężczyzna podejrzewany jest o niewolnictwo, gwałty i wymuszenia. W zeszłym roku izraelska telewizja wyemitowała film dokumentalny na temat działalności Ratzona. Wynikało z niego, że mężczyzna mieszka z 17 kobietami i około 40 dziećmi, które z nimi spłodził. Na filmie kobiety groziły, że popełnią samobójstwo, jeśli coś stanie się ich liderowi. Jedna z nich powiedziała: "To on jest mesjaszem, o którym wszyscy mówią. Już tu jest, tylko jeszcze się nie ujawnił. Kiedy zdecyduje się to zrobić, ziemia zadrży". Ratzon z kolei przyznał przed kamerami: "Jestem doskonały. Mam wszystkie te przymioty, których mogą pragnąć kobiety". Według policji Ratzon kontrolował podległe mu kobiety (funkcjonariusze używają nawet słowa "niewolnice") za pomocą księgi zasad. Zawarty w niej kodeks postępowania nakładał surowe restrykcje i kary pieniężne za każde odstępstwo. "Żadna kobieta nie powinna wychodzić za mąż, ani atakować innej kobiety - tak słownie jak i fizycznie". Kara za złamanie tego zakazu wynosiła 33 dolary. Inne zapisy regulowały, że w domu nie wolno rozmawiać w żadnym pomieszczeniu oprócz salonu. W księdze znalazł się też zapis, że kobiety nie mogą zadawać Ratzonowi pytań. "Żadna kobieta nie może siedzieć bezczynnie, jeśli są naczynia do umycia, pokoje do posprzątania, dzieci do doglądnięcia" - stanowił inny przepis. Policja podkreśla, że większość mieszkających z Ratzonem kobiet była mu głęboko oddana i wierzyła w jego posłannictwo. Niektóre miały nawet wytatuowane jego imię i zarys twarzy. Prawnik Ratzona oświadczył, że jego klient nie przyznaje się do jakiegokolwiek przestępstwa i zapewnia, że wszystkie relacje z podległymi mu kobietami odbywały się za zgodą obu stron. "Ratzon może być inny niż wszyscy, ale na pewno nie jest przestępcą" - powiedział.