Uzasadniając decyzję o poszerzeniu ofensywy Olmert powołał się na brak postępów w oenzetowskich rozmowach dotyczących wstrzymania walk między wojskami izraelskimi i bojownikami libańskiego Hezbollahu. - Dwa dni temu zapowiadaliśmy wstrzymanie ognia albo drogą wojskową, albo dyplomatyczną - poinformowało izraelskie źródło polityczne. - Uważamy, że brak odpowiednich postępów w uzgadnianiu zwieszenia broni w ONZ i dlatego zezwoliliśmy na działania militarne. Ambasador Izraela przy ONZ Dan Gillerman zapewnił jednak, że mimo decyzji Olmerta Izrael nadal bierze udział w rozmowach z sprawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. - Amerykanie mają świadomość, na co możemy się zgodzić, a na co nie. Mam nadzieję, że pod koniec dnia nie zostanie przedstawiony projekt, który będzie dla nas nie do przyjęcia - powiedział Gillerman przez telefon telewizji izraelskiej. Ambasador USA przy ONZ John Bolton oświadczył wcześniej w piątek, że negocjatorzy są "bardzo, bardzo bliscy" porozumienia w sprawie projektu rezolucji wzywającej do zwieszenia broni. - Nadal chcemy przyprowadzić głosowanie jeszcze w piątek - powiedział dziennikarzom. Porozumienie w sprawie projektu rezolucji, która miałaby sprzyjać zakończeniu trwającego od 12 lipca konfliktu w Libanie, opóźnia się z powodu różnicy zdań między Francją a USA co do terminu i sposobu wycofania się wojsk izraelskich z Libanu. Francja opowiadała się za zaprzestaniem walk i stopniowym wycofywaniem sił izraelskich z Libanu południowego oraz rozmieszczeniem w ich miejsce oddziałów libańskich wspieranych przez wzmocniony kontyngent ONZ. Paryż zaznacza, że zakres kompetencji sił ONZ musi być ściśle określony, i że muszą one nadzorować sytuację.