Incydent miał miejsce dwa dni po środowym zestrzeleniu syryjskiego drona na południe od Jeziora Galilejskiego, 10 km w głąb terytorium izraelskiego. W tym przypadku wojsko państwa żydowskiego "czekało 16 minut z decyzją o strąceniu go, by wykluczyć możliwość, że był on obsługiwany przez stronę rosyjską" - podał "Times of Israel". W kilka godzin później w ramach odwetu izraelskie siły powietrzne przeprowadziły naloty w południowej Syrii, atakując pozycje wojsk reżimu Baszara el-Asada. Do środowego incydentu doszło, gdy z wizytą w Moskwie przebywał premier Benjamin Netanjahu. Szef izraelskiego rządu miał podczas niej przekazać rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi, że Izrael nie będzie próbował pozbawić władzy Asada, jeśli Moskwa doprowadzi do usunięcia irańskich oddziałów z Syrii - podał Reuters, powołując się na dyplomatyczne źródło. Wspierana przez Rosję armia Asada wkroczyła w czwartek do kontrolowanego od 2011 r. przez rebeliantów miasta Dara na południowym zachodzie Syrii i wywiesiła flagę państwową niedaleko budynku poczty. Tereny te znajdują się w pobliżu kontrolowanych przez Izrael Wzgórz Golan, do których w całości rości sobie prawa rząd w Damaszku. We wtorek amerykański tygodnik "New Yorker" przekazał, że Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Izrael sugerowały amerykańskiemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi, by USA zaoferowały Rosji zniesienie sankcji nałożonych na to państwo za aneksję Krymu w zamian za pomoc Moskwy w wycofaniu irańskich oddziałów z Syrii. W poniedziałek w Helsinkach ma dojść do spotkania Putina z Trumpem.