Pomimo zwycięstwa w głosowaniu Szaron znalazł się w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o przyszłość jego koalicji rządowej. W ostatniej chwili kilku ministrów zgodziło się wprawdzie poprzeć likwidację izraelskich osiedli, ale pod warunkiem, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni Szaron zgodzi się podpisać referendum w tej sprawie. Problem jednak w tym, że wynik tego głosowania wcale nie jest pewny. Sam premier sprzeciwiał się plebiscytowi, gdyż zdawał sobie sprawę, że może go przegrać. Wówczas musiałby podać się do dymisji. Według planu Szarona, likwidacja żydowskich osiedli będzie trwała 90 dni i obejmie wszystkich 8 tys. osadników ze Strefy Gazy oraz mieszkańców czterech osad na Zachodnim Brzegu. Będą oni mogli skorzystać z ułatwień w osiedleniu się na pustyni Negew lub w Galilei. Będzie to oznaczało ewakuowanie przez Izrael obszaru 360 km kwadratowych w Strefie Gazy i 840 km kwadratowych w północnej części Zachodniego Brzegu. Domy opuszczane przez żydowskich osadników zostaną zniszczone przez wojsko, aby Palestyńczycy nie mogli mieć z nich żadnej korzyści. Plan Szarona wzbudza zdecydowany sprzeciw żydowskich osadników. - Będą nas dziesiątki tysięcy, by bronić naszych domów. Jeśli tylko Szaron spróbuje ruszyć choćby jeden żydowski dom, niech Bóg ma go w swej opiece. Nigdy się stąd nie ruszymy. Jestem pewien, że jedyną osobą, która swój dom opuści będzie sam Szaron i mam nadzieję, że przed końcem roku zostanie odsunięty od władzy - mówią przedstawiciele osadników.