W pierwszej kolejności przy urnach pojawili się żołnierze i oficerowie, którzy zrobili sobie przerwę w manewrach. Na razie wiadomo tylko, że frekwencja wyborcza w wojsku jest bardzo wysoka, więc prawdopodobnie przekroczy 80 procent. Głosy wojskowych policzone zostaną wraz z innymi po zakończeniu wyborów w całym kraju jutro wieczorem. Tymczasem dowództwo armii ostrzegło, że Palestyńczycy mogą dokonać w najbliższym czasie kolejnych zamachów w centralnym Izraelu. Dlatego wojsko otoczyło ponownie wszystkie palestyńskie miasta na Zachodnim Brzegu, choć blokada ta wydaje się raczej nieszczelna. Policja przewiduje, że przebieg wyborów zwłaszcza w skupiskach mniejszości arabskiej będzie zakłócany przez islamistów. Jutro porządku pilnować będzie 15 tysięcy policjantów i żandarmów. Specjaliści od spraw bliskowschodnich twierdzą, że jutro cudu nie będzie. Wybory wygra najprawdopodobniej lider prawicowej partii Likud - Ariel Szaron. Według najnowszych sondaży przedwyborczych jego przewaga nad dotychczasowym szefem państwa - Ehudem Barakiem wynosi 20 procent. Oprócz głosów zwolenników Likudu Szaron może też liczyć na poparcie ugrupowań ortodoksyjnych Żydów. Z kolei Barak poprosił wczoraj o poparcie izraelskich Arabów.