- Dla nas liczby nie mają znaczenia, jeśli już, to tylko dla mediów - powiedział rzecznik organizatorów protestów, które - mimo że na ulice nie wyszło milion ludzi - są największe w historii Izraela. Najwięcej demonstrantów, bo ponad 300 tysięcy, zebrało się w Tel Awiwie. Wielu ludzi manifestowało swe niezadowolenie z polityki socjalnej rządu także na ulicach Jerozolimy, Hajfy i Afuli. - Panie premierze, niech pan dobrze się nam przyjrzy: jesteśmy nowymi Izraelczykami. Proszę pozwolić nam żyć w tym kraju - apelował do Benjamina Netanjahu jeden z liderów ruchu studenckiego, także protestującego przeciwko polityce rządu. Protesty rozpoczęły się w maju, głównie przeciwko rosnącym kosztom wynajmu mieszkań w Tel Awiwie. Z tygodnia na tydzień manifestacje były coraz większe, a ich uczestnicy protestowali także rosnącym podatkom, cenom żywności, opieki medycznej i kształcenia. Premier Benjamin Netanjahu, zwolennik liberalnej polityki gospodarczej, pod presją masowych protestów powołał na początku sierpnia zespół ekspertów, który do końca września ma przygotować propozycje zmian w polityce społecznej i gospodarczej rządu.