Premier Benjamin Netanjahu zadeklarował, że nie zrezygnuje z wdrożenia reformy sądownictwa. Kontrowersyjna ustawa jest częścią planu skrajnie prawicowego ugrupowania. Reforma ma dotyczyć zmian w Sądzie Najwyższym. Między innymi umożliwiłaby parlamentowi kontrolę nad wyborem sędziów. Dodatkowo możliwe byłoby przegłosowanie wszelkich decyzji sądu większością 61 głosów w 120 osobowym parlamencie. Krytycy reformy uważają, że może ona zostać użyta do celów politycznych. - Wyraźne, bezpośrednie i namacalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa - tak w telewizyjnym oświadczeniu plan ustawy opisał minister obrony Joaw Gallant. Reforma dzieli społeczeństwo Obecny minister obrony, był wcześniej szefem oddziału marynarki wojennej. Projekt reformy skłonił Izraelczyków do ignorowania wezwań do armii. Rezerwiści deklarują, że nie będą służyć w wojsku, jeżeli postulaty reformy wejdą w życie. W samym rządzie dostrzegalne są rozłamy spowodowane chęcią wdrożenia ustawy. Największy rozłam nastąpił jednak w społeczeństwie, które od 12 tygodni protestuje na ulicach całego kraju. Miasta zostały sparaliżowane przez manifestujący tłum. W dużych ośrodkach takich jak Hajfa czy Tel Awiw policja użyła siły do rozpędzenia demonstrantów. Zostały wykorzystane armatki wodne oraz oddziały konnej policji. Ustawa o ubezwłasnowolnieniu - premier nie ustąpi W czwartek po całonocnej debacie została przyjęta nowa ustawa o ubezwłasnowolnieniu. Stanowi, że tylko premier lub trzy czwarte gabinetu może zdecydować o jego niezdolności do sprawowania urzędu z powodów psychicznych lub fizycznych. Netanjahu powinien odpowiadać w sądzie już za trzy przestępstwa. Postawiono mu zarzut przekupstwa, oszustwa i nadużycia zaufania. Premier zaprzecza, że dopuścił się jakichkolwiek wykroczeń i oświadcza, że jest ofiarą "polowania na czarownice".