Władze podają, że sześciu policjantów doznało obrażeń, protestujący obrzucali ich kamieniami i jajkami, podpalali kubły na śmieci i benzynę wylewaną na ulice. Zatrzymanym policja chce postawić zarzuty zakłócania porządku publicznego. Do utarczek doszło w słynnej dzielnicy Mea Szearim, która wygląda niczym dawny sztetl, żywcem przeniesiony z XIX-wiecznej Europy Wschodniej. Właśnie wtedy osiedlili się w niej przybysze żydowscy z terenów dzisiejszej Polski, Litwy i Białorusi. Po ulicach Mea Szearim chodzą mężczyźni poubierani w długie czarne płaszcze i kapelusze, a kobiety zakrywają włosy chustami. Ultraortodoksyjni mieszkańcy dzielnicy toczą życie oparte na surowym przestrzeganiu zasad prawa żydowskiego i pilnym studiowaniu Tory. Najbardziej radykalni z nich całkowicie odrzucają zdobycze współczesnej cywilizacji, a nawet nie uznają państwa izraelskiego i jego praw, w tym nie płacą podatków - tak jak właściciele rzeźni, o którą protestujący walczyli z policją. Są bowiem przeświadczeni, że prawdziwy Izrael może powstać dopiero po nadejściu Mesjasza, który to ogłosi. Radykalni wyznawcy tradycyjnego judaizmu potrafią zaciekle bronić swojego stylu życia. W ostatnich tygodniach podczas każdego szabasu (od zmierzchu w piątek do zachodu słońca w sobotę) blokują np. ruch na jednej z głównych ulic w centrum Jerozolimy. Zastawiają jezdnię kubłami na śmieci i atakują kamieniami przejeżdżające auta uznając, że zakłócają one religijne święto.