Wojsko izraelskie przekazało, że atak był odpowiedzią na przechwycenie rakiety, wystrzelonej - jak twierdzą - ze Strefy Gazy, do którego doszło w środę. Podano, że naloty były wymierzone w składy amunicji i zakłady produkujące broń dla ekstremistycznej organizacji islamistycznej Hamas. Obecnie nie ma doniesień o ofiarach, czy też poważnie rannych. Pojawiły się za to ostrzeżenia o możliwych, kolejnych atakach, do których może dojść w czwartek rano - podaje agencja Reutera. Lokalne źródła donoszą o co najmniej siedmiu rakietach, które spadły m.in. na centrum szkoleniowe Brygad Ezedin al-Kassam, należące do Hamasu. Izrael a Strefa Gazy. Uderzenie w Hamas Obecnie nie ma informacji o zabitych czy ciężko rannych. Wymiana ognia to kolejny sygnał, że napięcia między Izraelem a Palestyńczykami nasilają się. Kilka dni temu uzbrojony mężczyzna dokonał zamachu terrorystycznego w pobliżu synagogi we Wschodniej Jerozolimie, zabijając siedem osób. We wtorek sekretarz stanu USA Antony Blinken zakończył wizytę w regionie, która miała być wyrazem poparcia Waszyngtonu dla dwupaństwowego rozwiązania trwającego od lat konfliktu. Dyplomata zaapelował do stron o zachowanie spokoju i zaprzestanie aktów przemocy. Na miejscu wciąż przebywa amerykańska dyplomatka Barbara Leaf i specjalny przedstawiciel USA ds. Palestyny Hady Amr, którzy kontynuują rozmowy dążące do deeskalacji konfliktu. Agencja Reutera podaje, że "Izrael niemal codziennie przeprowadza ataki na Zachodni Brzeg od serii śmiertelnych aktów przemocy ze strony Palestyńczyków, do których doszło w zeszłym roku". Czytaj też: Kosztuje nawet 800 zł. Od kiedy nowy obowiązek dla właścicieli domów? Zakaz pieców gazowych budzi wielkie emocje. Jakie są alternatywy?