Większość światowych przywódców chwali porozumienie, ale Izrael ostrzega, że jest to "historyczny błąd". Jak relacjonuje z Jerozolimy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, informacja o zawarciu umowy nuklearnej wywołała wśród polityków krytykę a nawet wściekłość. Izraelski premier Benjamin Netanjahu mówi o "historycznym błędzie" wspólnoty międzynarodowej i zapowiada, że Izrael nie będzie bezczynny. "Izraela ta umowa nie wiąże. Nie możemy i nie pozwolimy, aby reżim, który wzywa do zniszczenia Izraela, osiągnął do tego narzędzia. Nie pozwolimy Iranowi na posiadanie broni nuklearnej" - powiedział Netanjahu. O prawie do obrony mówią także inni politycy prawicy w Izraelu, choć nie jest jasne, czy jest to wyłącznie retoryka, czy zapowiedź interwencji militarnej.Izraelski premier twierdzi, że w praktyce świat po raz pierwszy zgodził się, by Iran mógł wzbogacać uran. Z kolei izraelski minister obrony Mosze Jalon powiedział, że umowa jest "kapitulacją" Zachodu. Znacznie bardziej wyważone stanowisko zajął prezydent Izraela. Szimon Peres powiedział, że jest za wcześnie na oceny, bo umowa z Iranem ma obowiązywać pół roku.Optymistami są jedynie politycy mniejszych partii lewicowych. Szefowa socjaldemokratycznego ugrupowania Meretz Zahava Gal-On powiedziała, że izraelscy politycy, którzy krytykują porozumienie, zapomnieli, że umowa ma na celu wyhamowanie drogi Iranu do posiadania bomby atomowej. Izrael od wielu tygodni ostrzegał świat przed negocjacjami z Iranem. Politycy w Jerozolimie twierdzą, że zmiana władzy w Teheranie i pojednawczy ton nowego irańskiego prezydenta to tylko kosmetyka i że Iran nadal będzie dążył do wyprodukowania broni jądrowej.