- Jestem pewien, że jest to możliwe i z pewnością jest konieczne, byśmy działali ze wszystkich sił, aby osiągnąć pokój nawet zanim ja ukończę 70 lat, co nastąpi za trzy lata - powiedział Barak. "Haarec" zaznacza, że jest to pierwszy dłuższy wywiad lidera lewicowej Partii Pracy od momentu, gdy dołączyła ona do rządu premiera Benjamina Netanjahu, tworzonego przez blok partii prawicowych i radykalnych. Skład nowej izraelskiej koalicji rządowej wzbudził obawy obserwatorów o przyszłość rozmów pokojowych z Palestyńczykami. Jednak zdaniem Baraka, Netanjahu podczas planowanej wizyty w Waszyngtonie przedstawi plan, który będzie zgodny z formułą dwóch państw, zakładającą powstanie niepodległego państwa palestyńskiego. - Trzeba zrozumieć, że w swojej świadomości liderzy nie są tak oddaleni od siebie, jeśli chodzi o to, jak będzie wyglądać końcowe porozumienie - powiedział Barak. Zapewnił, że obaj z premierem zgadzają się, iż nie można "pozostawić spraw w stanie paraliżu", ponieważ wtedy "świat straci zainteresowanie Izraelem i tym konfliktem". Mówiąc o irańskim programie nuklearnym Barak ocenił, że "nikt nie odważy się próbować zniszczyć Izrael". Przyznał jednak, że problem irańskiego programu różni się od sytuacji z 1981 roku, kiedy to Izrael zbombardował reaktor jądrowy w Iraku. - Tutaj stoimy naprzeciw czegoś o wiele bardziej złożonego, wyrafinowanego i szeroko zakrojonego - przyznał izraelski minister. Zauważył: "Irańczycy nie grają w trik-traka, ale w szachy. W rzeczywistości to oni wynaleźli tę grę. Idą naprzód z większym wyrafinowaniem i metodycznością. (...) Część ich pretensji nuklearnych nie ma nic wspólnego z Izraelem, ale z ich miejscem w świecie i w regionie Orientu". Izrael, jak i państwa zachodnie podejrzewają, że za irańskim programem jądrowym, oficjalnie służącym do celów cywilnych, kryją się zabiegi o uzyskanie broni jądrowej.