Minister Lieberman ostrzegł Palestyńczyków z Gazy, by nie zbliżali się do oddzielającego enklawę od Izraela płotu. Zapowiedział, że żołnierze nadal będą używać ostrej amunicji w stosunku do Palestyńczyków, którzy naruszą izraelskie przepisy. Stanowią one, że strefa przy płocie jest strefą wojskową, w której przebywanie jest zabronione. Po tym, jak w piątek w zamieszkach na granicy Gazy i Izraela od izraelskich kul zginęło 16 osób, a wczoraj wojsko zastrzeliło kolejnego protestującego, na głowy izraelskich władz i dowódców posypały się oskarżenia o nieproporcjonalne użycie siły. Izraelskie władze broniły się i mówiły, że wielu protestujących usiłowało sforsować płot graniczny i wtargnąć na teren Izraela. Oskarżyły też rządzący Gazą radykalny Hamas o prowokację i próbę wywołania wojny.Strona palestyńska twierdzi, że liczba ofiar trwającego od piątku protestu to 17 osób, a rannych jest ponad 800. Palestyńczycy w pięciu miasteczkach namiotowych przy granicy Gazy z Izraelem protestują w sprawie wywłaszczeń ziemi przez Izrael. Domagają się zwrotu terenów zabranych 42 lata temu. To pierwszy tego typu protest od wielu lat.Jak relacjonuje z Jerozolimy wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, zarówno władze Autonomii Palestyńskiej, jak i ONZ domagają się przeprowadzenia śledztwa w sprawie śmierci 16 protestujących w ubiegły piątek. Dochodzenia chcą także lewicowi izraelscy politycy opozycji. Palestyńczycy zapowiadają, że protest będzie trwał sześć tygodni, do połowy maja. Izrael będzie wtedy świętował rocznicę niepodległości, a Stany Zjednoczone mają przenieść ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy.