Izraelscy strażacy odnieśli jednak pierwsze sukcesy w walce z wielkim pożarem. - Po raz pierwszy od wybuchu pożaru nasza sytuacja poprawiła się - powiedział szef operacji walki z żywiołem Szimon Romach, nie podając jednak konkretów. Przyznał, że ogień nadal jest poza kontrolą. - By zapanować nad pożarem potrzebujemy jeszcze jednego dnia, góra dwóch dni - stwierdził Romach. "Evergreen Supertanker" na ratunek Izraelowi Izraelscy strażacy dużą nadzieję wiążą z wejściem do akcji potężnego amerykańskiego samolotu gaśniczego, skonstruowanego na bazie Boeinga 747. "Evergreen Supertanker", który może zabrać ze sobą do 80 ton środków gaśniczych, ma przylecieć do Izraela w niedzielę. Do gaszenia pożaru ma się włączyć w poniedziałek. Ogień wciąż utrzymuje się w sześciu rejonach - poinformowało wczoraj wieczorem dowództwo straży pożarnej na konferencji prasowej w Hajfie. Mimo to policja pozwoliła dzisiaj na powrót do domów części osób ewakuowanych z dzielnicy Denia w Hajfie, jedynej, która została poddana ewakuacji. Rzecznik dodał, że samoloty-cysterny, które służą do gaszenia ognia, nie mogą latać nocą, a ich loty utrudniają również bardzo silne podmuchy zmiennego wichru. Można będzie uznać, że ogień jest po kontrolą, prawdopodobnie za 24 do 48 godzin, ale zależy to głównie od warunków atmosferycznych. Ewakuacja mieszkańców W nocy z piątku na sobotę pożar dotarł do kolektywnego gospodarstwa rolnego, moszawu (rodzaj kibucu) Nir Etzion i do kolonii domów zamieszkanych głównie przez artystów - Ein Hod oraz do parku przyrody Hai-Bar. Miejscowości te zostały ewakuowane w czwartek, pierwszego dnia pożaru. Niektórzy ich mieszkańcy natychmiast wrócili i w piątek straż i policja musiały ich ewakuować już z domów stojących w ogniu. Izraelczycy musieli odwołać się do międzynarodowej pomocy, ponieważ Izrael nie miał sprzętu i urządzeń gaśniczych wystarczających do walki z klęską żywiołową na tak wielką skalę. Premier tłumaczy się przed opinią publiczną Podczas konferencji prasowej, która odbyła się wczoraj po południu w Hajfie, premier Benjamin Netanjahu nawiązał do oburzenia, jakim izraelska opinia publiczna zareagowała na nieprzygotowanie Izraela do walki z wielkim pożarem. Tłumaczył, że "żadne państwo nie potrafiłoby samo, bez zagranicznej pomocy, ugasić tak ogromnego pożaru". Izraelski rząd wyczarterował specjalnego Boeinga 747, przystosowanego do gaszenia pożarów z powietrza: zabiera on w swych zbiornikach 76 000 litrów wody, 16-krotnie więcej, niż przeciętny samolot gaśniczy. Dziesięć samolotów gaśniczych przysłanych przez Cypr, Turcję, Rosję (hydroplan ze zbiornikiem na 42 000 litrów wody) i Francję oraz pięć śmigłowców z Cypru i W. Brytanii wykonywało loty razem z dziesięcioma samolotami izraelskimi. Netanjahu powiedział dziennikarzom, że rozmawiał także przez telefon z palestyńskim prezydentem Mahmudem Abbasem, który wyraził ubolewanie z powodu nieszczęścia i złożył mu wyrazy współczucia w związku ze śmiertelnymi ofiarami żywiołu, a także ofiarował pomoc Palestyńczyków. To była "bardzo dobra, bardzo serdeczna rozmowa" - powiedział Netanjahu na konferencji prasowej.