Słowa krytyki popłynęły ze strony USA, Unii Europejskiej, państw arabskich i ONZ. Władze Izraela wyraziły ubolewanie z powodu śmierci cywilów. Premier Ariel Szaron powiedział wręcz, że odwołałby akcję gdyby wiedział, że pociągnie ona za sobą taką ilość ofiar. Najostrzejsze oświadczenie wydała ONZ-owska komisarz do spraw praw człowieka, Mary Robinson. - W swym oświadczeniu Mary Robinson podkreśliła, że międzynarodowe prawa człowieka, a także zasady humanitarne kategorycznie zabraniają bezwzględnego zabijania cywilów, bez względu na to jak ważny militarnie cel jest atakowany - mówił rzecznik ONZ Fred Eckhard. Jak donosi stały korespondent RMF na Bliskim Wschodzie, obecne nastroje w Izraelu najlepiej oddaje tytuł jednego z dzienników "Likwidacja i konsternacja". Źródła rządowe twierdzą jednak, że tak zwana fizyczna eliminacja czołowych bojówkarzy będzie kontynuowana, gdyż Strefa Gazy jest głównym bastionem terroru, a Izrael nie chce wysyłać tam sił lądowych. Rząd Szarona podważa twierdzenia władz Autonomii, że półtorej godziny przed atakiem Fatah, Hamas i Dżihad zgodziły się przerwać zamachy samobójcze. Jednocześnie jednak w Jerozolimie rośnie obawa, że likwidacja Szehady opóźni proces reform w Autonomii Palestyńskiej. Hamas grozi Izraelowi zatopieniem w "morzu krwi" Zbrojne ramię radykalnego palestyńskiego ruchu islamistów Hamas wezwało dzisiaj wszystkie swe komórki i wszystkich członków na terytoriach palestyńskich i w Izraelu do pogrążenia Izraela w "morzu krwi". Zbrojne ramię Hamasu podkreśla również, że "uczniowie" jego przywódcy Salaha Szehady, wystrzelili rakiety własnej produkcji Kassam, które minionej nocy trafiły cele izraelskie w Strefie Gazy. Trzy z rakiet trafiły w miejscowość Sderot na południu Izraela, nie raniąc nikogo. Na północy Strefy Gazy wskutego ataku rakiet ranni zostali dwaj osadnicy izraelscy.