Zdaniem minister spraw zagranicznych Izraela Cipi Liwni, deklaracja taka może zostać przyjęta na Bliskim Wschodzie jako oznaka słabości i potwierdzenie fiaska działań, mających prowadzić do ograniczenia irańskiego programu atomowego. "Żyjemy w regionie, gdzie często dialog - szczególnie zaś w sytuacji gdy wprowadzone zostały sankcje a następnie wraca się do rokowań - bywa interpretowany jako oznaka słabości" - powiedziała Liwni, komentując w izraelskim radiu zapowiadaną przez Obamę zmianę strategii USA wobec Teheranu. Wypowiedź Liwni - pisze agencja Reutera - została przyjęta jako pierwszy od zwycięstwa Demokraty w amerykańskich wyborach objaw dysonansu pomiędzy Obamą a izraelskimi politykami najwyższej rangi. Zapytana wprost, czy popiera jakikolwiek dialog USA z Iranem, Liwni odpowiedziała krótko: "Odpowiedź brzmi:nie". Barack Obama zapowiadał w toku kampanii przedwyborczej zaostrzenie sankcji wobec Iranu, zastrzegając jednak, że nie wyklucza też możliwości bezpośrednich rokowań na temat ambicji atomowych Iranu. Izrael - uważany za jedyny kraj na Bliskim Wschodzie dysponujący arsenałem atomowym - twierdzi, że irański program jądrowy zagraża istnieniu izraelskiego państwa i Izrael uczyni wszystko, by powstrzymać Teheran.