Według ONZ, około 17 tysięcy Palestyńczyków z północnej Gazy schroniło się w ośrodkach Narodów Zjednoczonych w innych częściach Gazy. Wszystko to po ostrzeżeniach izraelskiego wojska o rychłym bombardowaniu i rosnącym prawdopodobieństwie wjazdu czołgów do Gazy. Do Egiptu i Izraela uciekają z kolei Palestyńczycy z obcymi paszportami i cudzoziemcy. Media donoszą, że z godziny na godzinę przy granicy po stronie izraelskiej więcej jest czołgów i sprzętu wojskowego, a niektórzy żołnierze nawet śpią w pojazdach. Premier Izraela Benjamin Netanjahu po posiedzeniu rządu nie ogłosił, jak się spodziewano, początku operacji lądowej, ale podkreślił, że jest ona bardzo prawdopodobna. - Będziemy cierpliwie i odpowiedzialnie działać, by osiągnąć nasz cel - odzyskać spokój i zniszczyć Hamas i inne organizacje terrorystyczne. Armia jest przygotowana na wszystko - powiedział Netanjahu. Hamas kontynuuje ostrzał terenów izraelskich i po południu ostrzelał miasta na południu. Syreny alarmowe słychać było także w Jerozolimie. Izraelska armia twierdzi, że tylko dzisiaj z Gazy poleciały co najmniej 72 rakiety. Jedna z nich po drodze uszkodziła linię energetyczną i pozbawiła prądu około 70 tysięcy Palestyńczyków z Gazy. Palestyńczycy twierdzą, że w izraelskich nalotach zginęło co najmniej 167 osób. ONZ alarmuje, że trzy czwarte ofiar to cywile. Z kolei izraelska armia mówi o ponad 800 rakietach wystrzelonych przez Hamas od wtorku. Izraelskie samoloty dokonały już 13 tysięcy nalotów, w których miały zniszczyć co najmniej 1300 miejsc związanych z Hamasem. Organizacje pomocowe mówią o katastrofalnej sytuacji humanitarnej w Gazie. Według organizacji Oxfam, co najmniej 100 tysięcy ludzi w wyniku nalotów zostało pozbawionych dostępu do wody.