Rafah w Strefie Gazy jest od kilku dni areną izraelskiej akcji burzenia palestyńskich domów, uzasadnianej koniecznością utworzenia "strefy buforowej" między Rafah a granicą egipską, aby Palestyńczycy nie mogli kopać nowych tuneli do przerzucania broni. W ciągu trzech dni izraelskiej pacyfikacji miasta, przeprowadzonej w odwecie za śmierć 13 izraelskich żołnierzy na terenie Strefy Gazy, zabito 43 Palestyńczyków, a rannych zostało ponad 70. Największe oburzenie światowej opinii publicznej wywołał jednak środowy atak rakietowy na demonstrantów palestyńskich, w wyniku którego zginęło 10 osób. Strzelali, by chronić swoich agentów Przyczyną ostrzelania manifestujących była obawa przed odcięciem od głównych sił izraelskich operujących w palestyńskim mieście Rafah "tajnej grupy operacyjnej", działającej wśród Palestyńczyków - tłumaczył wydanie rozkazu otwarcia ognia do tłumu izraelski generał Szmul Zakad, dowodzący operacją "Tęcza", czyli pacyfikacją Rafah. Generał potwierdził, że izraelski czołg wystrzelił do demonstrantów cztery pociski i ostrzelał ich z broni maszynowej, a jednocześnie Palestyńczycy zostali zaatakowani rakietami odpalonymi ze śmigłowca. Masakrę tę potępił niemal cały świat, a operację "Tęcza" w całości Rada Bezpieczeństwa ONZ, która przypomniała rządowi Ariela Szarona, że również Izrael jest zobowiązany do przestrzegania konwencji międzynarodowych chroniących ludność cywilną w czasie operacji wojskowych. Izraelski minister obrony Szaul Mofaz czuł się w obowiązku przeprosić za atak na demonstracje cywilów. "Koniec z okupacją" Dziś około tysiąca Izraelczyków z całego kraju przyjechało na przejście graniczne Kisufim między Izraelem a Strefą Gazy, aby wziąć udział w wielogodzinnym proteście przeciwko krwawej pacyfikacji palestyńskiego miasta Rafah przez wojsko izraelskie. Na znak żałoby demonstranci przybyli z czarnymi sztandarami, a na transparentach wypisali hasła w językach hebrajskim i arabskim: "Szaron zbrodniarzem wojennym" i "Koniec z okupacją". Gdy żołnierze izraelscy usiłowali rozpędzić zgromadzenie, demonstranci odpowiadali okrzykami: "Dość masakry w Rafah", "Ślepe posłuszeństwo Amerykanom nas zabija", "Szaron do dymisji" i "Chodźcie z nami". Organizatorami demonstracji byli działacze izraelskiego ruchu "Jesz Gewul!", co w wolnym przekładzie znaczy "Wszystko ma swoje granice!". "Przegrupowanie sił" w Rafah Po rezolucji Rady Bezpieczeństwa potępiającej działania Izraela w Strefie Gazy, wojsko izraelskie miało się dziś zacząć wycofywać z Rafah i opuściło niektóre dzielnice peryferyjne tego miasta, liczącego 175 tys. mieszkańców - głównie palestyńskich uchodźców. Izraelskie źródła wojskowe dementują te informacje, twierdząc, że chodzi jedynie o "przegrupowanie sił", a operacja będzie prowadzona nadal po sobotnim odpoczynku. Generał Zakad oświadczył, że w toku operacji "Tęcza" wojsko izraelskie aresztowało "dziesiątki palestyńskich aktywistów" - członków ruchu oporu przeciwko izraelskiej okupacji ziem Autonomii Palestyńskiej - wśród nich część przywódców zbrojnej partyzantki.