Decyzja Baraka ma objąć przede wszystkim ludzi, którym potrzebna jest pomoc. Nie ujawniono liczby osób, które zostaną wpuszczone do Izraela ani też kryteriów ich wyboru. Od weekendu setki palestyńskich uciekinierów ze Strefy Gazy - agencje oceniają ich liczbę od 200 do 600 - blokują przejście graniczne z Izraelem w Erezie, oczekując na możliwość ucieczki z ogarniętego chaosem terytorium. Tłum, składający się w znacznej części z kobiet i dzieci, pozostaje w tunelu, prowadzącym bezpośrednio do przejścia. Z jednej strony uciekinierzy są zablokowani przez bojówki Hamasu, które nie pozwalają im na powrót do Strefy, z drugiej zaś strony tłum blokują izraelscy żołnierze. Uciekinierom, koczującym w pozbawionym wentylacji i urządzeń sanitarnych tunelu -stanowiącym część przejścia w Erezie i monitorowanym przez wojsko izraelskie wąskim korytarzu odgrodzonym wysokim murem z obu stron - brakuje wody i żywności. Wielu ludziom, w tym rannym bojownikom umiarkowanego Fatahu, potrzebna jest pilna pomoc lekarska. W środę na wniosek organizacji Lekarze na Rzecz Praw Człowieka izraelski Sąd Najwyższy ma podjąć decyzję w sprawie otwarcia Erezu i pomocy dla uchodźców. Organizacja Lekarze na Rzecz Praw Człowieka domaga się zgody władz na udzielenie pomocy medycznej ludziom, uwięzionym w tunelu na tym przejściu. Zdaniem obserwatorów, ani Izraelowi ani też władzom Autonomii na Zachodnim Brzegu Jordanu faktycznie nie zależy jednak na rozwiązaniu sprawy uciekinierów. Dla Izraela ich przybycie na Zachodni Brzeg może oznaczać wzmocnienie radykałów islamskich na tym terytorium. Dla Ramalli natomiast oznaczać może odpływ zwolenników Mahmuda Abbasa ze Strefy Gazy i tym samym dalsze umocnienie tam wpływów radykałów z Hamasu.