Generał Sami Turgeman oświadczył, że Hamas dąży do stabilności i "nie chce globalnego dżihadu". "Izrael i Hamas podzielają te same interesy, również w obecnej sytuacji, czyli ciszę, spokój, wzrost i dostatek" - mówił wojskowy, który dowodzi izraelskimi siłami na granicach ze Strefą Gazy i Egiptem. "Nie ma zamiennika dla Hamasu jako władzy w Strefie. Zamiennikiem są Siły Obronne Izraela i chaotyczne rządy, ale wówczas sytuacja pod względem bezpieczeństwa byłaby znacznie bardziej problematyczna" - przekonywał. Generał Turgeman miał wypowiedzieć taką opinię w poniedziałek na prywatnym spotkaniu z władzami izraelskich miejscowości położonych przy granicy ze Strefą. Izraelskie dowództwo nie zakwestionowało do tej pory prawdziwości przytoczonych we wtorek przez "Jedijot Achronot" wypowiedzi. Komentarz nie napłynął również z kancelarii premiera Benjamina Netanjahu ani od przedstawicieli Hamasu w Gazie. Turgeman przewiduje trwałe wzmacnianie potencjału zbrojnego Hamasu i okresowe walki w Strefie Gazy "co kilka lat". Jako alternatywę przedstawił "podjęcie starań na rzecz osiągnięcia okresów spokoju, w takim stopniu jak to możliwe". Hamas przejął władzę w Strefie Gazy w 2006 roku po krótkim konflikcie zbrojnym z siłami lojalnymi wobec popieranego przez USA palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa. Jednak w ubiegłym roku Hamas i Fatah wyraziły wolę utworzenia rządu jedności. Komentatorzy zwracają uwagę, że wypowiedzi izraelskiego generała odzwierciedlają jego znacznie bardziej pragmatyczny stosunek do Hamasu niż prezentowany przez rząd Netanjahu. Izraelski premier porównał Hamas do radykalnego Państwa Islamskiego (IS), które zajęło znaczne obszary Iraku i Syrii.