Do tej pory Stany Zjednoczone usiłowały odgrywać rolę mediatora w bliskowschodnim konflikcie. Według profesora Balcerowicza niedawna decyzja o Jerozolimie jako stolicy wyklucza możliwość dalszego odgrywania tej roli przez USA i wyraźnie stawia kraj po jednej stronie w konflikcie. - To bardzo ogranicza ewentualne rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, czy szerzej - izraelsko-arabskiego w przyszłości - przewiduje ekspert. Zdaniem prof. Piotra Balcerowicza decyzja Donalda Trumpa wielowątkowo komplikuje sytuację na Bliskim Wschodzie. - Decyzja Trumpa oddala państwa muzułmańskie od krajów zachodniej demokracji i pośrednio stwarza sprzyjające warunki do powstania długofalowego napięcia na świecie. W ten sposób przedstawiciele świata muzułmańskiego - zwykli obywatele - tracą całkowicie zaufanie do idei zachodniej demokracji, reprezentowanej także przez USA. Ci obywatele mogą szukać rozwiązań dla własnego kraju gdzie indziej - również u radykalnych islamistów. Ta decyzja będzie działać na rzecz Państwa Islamskiego. Nowe zagrożenia Wydaje się, że rozbrojone Państwo Islamskie w tym momencie nie stanowi zagrożenia dla państw Bliskiego Wschodu. Mimo to, prof. Piotr Balcerowicz uważa, że to tylko faza przejściowa. Państwo Islamskie może powrócić silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, a do wzrostu znaczenia ekstremistów może przyczynić się kontrowersyjne postanowienie prezydenta USA. - Krok Trumpa już w tym momencie sprzyja tworzeniu się zrębów nowego państwa islamskiego w przyszłości - zauważa ekspert. - Jestem przekonany, że ono się kiedyś odrodzi i wykorzysta słabość struktur państwa, które jest upadłe. Gdy takie nowe państwo islamskie się odrodzi, będzie miało dużo większe poparcie w świecie muzułmańskim i również poza islamem niż IS - ostrzega profesor. - To bardzo duże zagrożenie dla demokratycznego świata w przyszłości, wygenerowane niestety przez jego przedstawiciela. Jerozolima - czy warto kruszyć kopie? Mimo szeroko komentowanej decyzji, wcale nie jest powiedziane, że USA ostatecznie przeniosą ambasadę do Jerozolimy. Międzynarodowa opinia publiczna i tak usiłuje odwieść administrację Trumpa od podjętych przez prezydenta planów. Rada Bezpieczeństwa ONZ wystosowała rezolucję wzywającą do wycofania decyzji o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, która została odrzucona przez USA. Czy ONZ tak naprawdę ma skuteczne środki nacisku na Stany Zjednoczone? - Fizyczne przeniesienie ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia - uważa prof. Balcerowicz. - Mleko już się rozlało, a proces przeniesienia ambasady będzie procesem stopniowym. Decyzja Trumpa ma jednak wymiar symboliczny. Bez względu na to, czy ambasada się przeniesie, czy nie - pozostaje to kwestią drugorzędną. Świat muzułmański - czy szerzej świat - ten komunikat już odebrał. Decyzja zapadła. Profesor Piotr Balcerowicz uważa, że decyzja Trumpa wyszła poza kontekst świata islamskiego. Według eksperta przeniesienie ambasady do Jerozolimy i uznanie jej za stolicę Izraela, pokazuje krótkowzroczność i arbitralność Trumpa. Co więcej - prof. Balcerowicz twierdzi, że USA tracą obecnie swoją pozycję na świecie. - Stany Zjednoczone pokazują, że zamierzają odgrywać rolę państwa, które nie liczy się z opinią innych krajów oraz państwa, które działa na rzecz świata jednobiegunowego - podkreśla ekspert. - To jest oczywiście niemożliwe w obecnych warunkach, ale polaryzuje świat. Poza tym Stany Zjednoczone będą miały dużo słabszą pozycję negocjacyjną przy jakichkolwiek konfliktach. Co na to Palestyna? Można odnieść wrażenie, że podczas relacji o zamieszaniu wokół Jerozolimy prezentowany jest punkt widzenia strony izraelskiej. Stanowisko przedstawicieli Palestyny ginie głęboko pod powierzchnią. A przecież palestyński szef resortu spraw zagranicznych zapowiedział, że jego kraj zamierza wnioskować o zwołanie sesji nadzwyczajnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Zdaniem eksperta to niewiele zmieni. - Wszyscy dobrze wiemy, że głos palestyński w tej sprawie zupełnie nie ma znaczenia. Palestyńczycy są rozgrywani przez świat, są pionkami w grze i są zdani na łaskę lub niełaskę mocarstw. Zgromadzenie Generalne ONZ może mieć jednak ogromne znaczenie. Jeżeli większość krajów świata uzna, że stolicą państwa palestyńskiego jest Wschodnia Jerozolima, będzie to ogromna wygrana Palestyńczyków. To rozwiązanie jest - jak twierdzi profesor - bardzo prawdopodobne. Mimo to ewentualne zwycięstwo Palestyny będzie symbolicznym triumfem. Wschodnia Jerozolima jest bowiem w rękach administracji izraelskiej. - Nawet jeżeli większa część świata uznałaby, że wschodnia część miasta jest stolicą Palestyny, nie będzie to miało żadnego znaczenia. Nie powstanie tam żadna budowla ani instytucja bez zezwoleń wydanych przez Izrael. Erdogan reaguje Niezależnie od statusu prawno-administracyjnego Wschodniej Jerozolimy, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział w niedzielę, że zamierza otworzyć budynek ambasady właśnie we wschodniej części miasta. W takim przypadku placówka dyplomatyczna Turcji - państwa zamieszkiwanego głównie przez muzułmanów - mieściłaby się w arabskiej części Jerozolimy, pozostając jednocześnie ambasadą na terenie kontrolowanym przez państwo Izrael, które ze swej strony musiałoby wydać zezwolenie na otwarcie placówki. To rozwiązanie nie wydaje się jednak realne. - Jerozolima Wschodnia jest w stu procentach kontrolowana przez Izrael, nie ma tam żadnego przedstawicielstwa palestyńskiego - przypomina ekspert. - Obszar administracji Palestyny w ogóle nie rozciąga się na Wschodnią Jerozolimę, więc tego typu decyzje Erdogana nie będą miały żadnego znaczenia. Izrael nie pozwoli na przeniesienie jakiejkolwiek placówki dyplomatycznej do Jerozolimy Wschodniej - twierdzi kategorycznie prof. Balcerowicz. Decyzja Erdogana ma zatem - podobnie jak działania ONZ - wyłącznie wymiar symboliczny. Co dalej na Bliskim Wschodzie? Prof. Piotr Balcerowicz przewiduje, że za symbolicznym wymiarem decyzji o Jerozolimie może iść bardziej namacalny skutek - bojkot izraelskiego państwa przez arabskich sąsiadów. - Państwo Izrael jest nieuznawane przez większość krajów muzułmańskich, ale jest obecnie przez nie tolerowane. Większość muzułmańskich państw, które nie uznają Izraela, i tak współpracują blisko z tym krajem na różnych płaszczyznach - zauważa ekspert. - Eskalacja tego konfliktu dyplomatycznego może doprowadzić do stopniowego osamotnienia Izraela w regionie. Niektóre państwa - zwłaszcza muzułmańskie - mogą zostać zmuszone przez presję innych krajów do ograniczenia swoich relacji z Izraelem. To może się również odbić na relacjach z USA - te kraje mogą teraz podchodzić z większą rezerwą do Stanów Zjednoczonych. Można zatem powiedzieć, że decyzja Trumpa była strzałem w stopę i to zarówno dla Izreala, jak i USA. Prof. Piotr Balcerowicz prognozuje, że w wyniku nieostrożnej decyzji prezydenta, USA może w przyszłości stracić swoich sojuszników w regionie. Do nich należą m.in. Arabia Saudyjska, Egipt czy Jordania. Arabia Saudyjska jest również bliskim sojusznikiem Izraela. Presja społeczna w kraju może jednak doprowadzić do radykalnej zmiany kierunku w arabskim kraju. - Decyzja Trumpa może również odbić się na polityce krajów Zatoki Perskiej, a nawet Malezji Pakistanu czy Indonezji - mówi prof. Balcerowicz. - Te kraje są dość przewidywalne w swej polityce zagranicznej, kooperują ze Stanami Zjednoczonymi, ale to się oczywiście może zmienić. Nie dlatego, że elity polityczne by tego chciały, ale to podejście obywateli może wymusić zmiany na władzy. Izrael krajem o dwóch stolicach Miastem uznawanym przez większość państw świata za stolicę Izraela pozostaje Tel Awiw. To finansowa stolica kraju, centrum biznesu i główny ośrodek kulturalny. Tel Awiw został ponadto wyróżniony przez UNESCO, które umieściło miasto na liście światowego dziedzictwa. Jak ta sytuacja wpłynie na dalsze losy Tel Awiwu i Jerozolimy? - Izrael będzie państwem o dwóch stolicach - komentuje ekspert. - Będzie Jerozolima, gdzie być może przeniesie się ambasada USA, a nawet jeśli nie - pozostanie symboliczną stolicą kraju. Zdecydowana większość państw zbojkotuje to miasto jako stolicę dyplomatyczną. Tel Awiw będzie jedyną stolicą Izraela uznawaną właściwie przez cały świat. Chociaż w rzeczywistości niewiele się zmieni, Izrael stanie się ewenementem na skalę światową. Atmosfera w regionie będzie również dużo gorsza - konkluduje prof. Piotr Balcerowicz. Tomasz Majta