Na szczęście nikt nie ucierpiał. Ten atak bombowy, na najważniejszą izraelską arterię komunikacyjną był pierwszym tego typu zamachem podczas 8-miesięcznych zamieszek izraelsko - palestyńskich. Jak na razie żadna z palestyńskich organizacji nie przyznała się do zamachu. Ten zamach to nie jedyny akt przemocy w ostatnich godzinach - 3 osoby zginęły, a 4 zostały ranne w wyniku dwukrotnego ostrzelania izraelskich samochodów przez Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu. Do tych ostrzałów przyznała się podlegająca Arafatowi organizacja Fatah. Prawdopodobnie chce ona sprowokować Izrael do wznowienia akcji odwetowych a co za tym idzie, pozbawienia go korzyści politycznych płynących z zawieszenia broni - oceniają eksperci. Mimo to Izrael zapowiedział, że utrzyma ogłoszone jednostronnie zawieszenie broni. Także Palestyńczycy stracili we wczorajszych incydentach trzech ludzi. Najpierw w połowie dnia pod Jerychem izraelscy antyterroryści zastrzelili funkcjonariusza tajnych służb Autonomii. Wieczorem dwóch zamachowców samobójców wysadziło się w powietrze koło izraelskiej zapory wojskowej w bloku osadniczym w Strefie Gazy. Dwaj żołnierze zostali ranni. Dwaj zagraniczni dziennikarze, przebywający na Bliskim Wschodzie, stali się na kilka godzin zakładnikami Palestyńczyków. Amerykański reporter i brytyjski fotograf wychodzącego w USA tygodnika "Newsweek" razem z kierowcą i tłumaczem zostali porwani przez zbrojną bojówkę Jastrzębie Fatah, blisko związaną z otoczeniem lidera Autonomii, Jasera Arafata. Bojówkarze przetrzymywali ich przez pięć godzin, by zaprotestować, jak oświadczyli - przeciwko amerykańskiemu i brytyjskiemu poparciu dla Izraela. Potem ich uwolniono.