Zastrzegł jednak, że powinny to być siły działające skutecznie i na podstawie szerokiego mandatu. Celem tych sił miałoby być usunięcie bojówek Hezbollahu z rejonów przylegających do granicy izraelskiej oraz uniemożliwienie im dalszych ataków. - Ze względu na słabość armii libańskiej, popieramy rozmieszczenie w południowym Libanie sił wielonarodowych posiadających szerokie uprawnienia - powiedział minister obrony Izraela Amir Perec, podczas spotkania z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Frankiem- Walterem Steinmeierem. Premier Izraela Ehud Olmert oświadczył, że ostateczna decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta, ale jakiekolwiek tego rodzaju siły powinny być złożone z wojsk państw członkowskich UE. Oddziały te powinny też mieć doświadczenie w służbie frontowej i objąć kontrolą także przejścia graniczne między Izraelem i Syrią. Perec sugerował, że ewentualne siły pokojowe powinny pozostawać pod dowództwem NATO. Członkowie rządu izraelskiego przeprowadzili w niedzielę rozmowy z reprezentantami Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Dotychczas brak reakcji Hezbollahu na te propozycje. W przeszłości jednak Hezbollah odnosił się z rezerwą nawet wobec rozmieszczonych obecnie w Libanie sił pokojowych ONZ. Szef unijnej dyplomacji Javier Solana oswiadczył dziś, że kilka państw członkowskich UE jest gotowych wnieść wkład do ewentualnych międzynarodowych sił pokojowych dla Libanu, jednak zaznaczył, że pozostają problemy z zapewnieniem realizacji ich misji. - To jest realna możliwość. Nie będzie trudne rozmieszczenie takich sił, jednak od zeszłej środy próbujemy stworzyć koncepcję, która umożliwi ich rozmieszczenie pod auspicjami Rady Bezpieczeństwa ONZ - wyjaśniał Solana po spotkaniu z przywódcą parlamentarnej większości w libańskim parlamencie, Saadem Haririm. - Sądzę, że kilka państw członkowskich będzie skłonnych udzielić wszelkiej niezbędnej pomocy - dodał. Odmówił sprecyzowania, kto ewentualnie byłby odpowiedzialny za rozbrojenie bojowników Hezbollahu. Dzisiaj przybywa do Izraela sekretarz stanu USA Condoleezza Rice. Podczas krótkiego postoju w Shannon w Irlandii Rice oświadczyła, że zawieszenie broni w Libanie, gdzie Izrael walczy z bojówkami fundamentalistycznego Hezbollahu, jest "sprawą nie cierpiącą zwłoki". Według pani Rice, istotne są jednak warunki, dzięki którym między walczącymi stronami mógłby zaistnieć rozejm. Przypomniała, że zawieszenie broni będzie możliwe wtedy, gdy znikną podstawowe przyczyny konfliktu, a więc zagrożenie stwarzane przez libański Hezbollah, a także poparcie Syrii i Iranu dla działań tego ugrupowania. Szefowa amerykańskiej dyplomacji udaje się na Bliski Wschód, by spotkać się w Jerozolimie z premierem Izraela Ehudem Olmertem i na Zachodnim Brzegu Jordanu z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. Nie przewiduje się rozmów Rice z Hezbollahem ani Syryjczykami.