Wcześniej informowano, że od północy w czasie bombardowań Strefy Gazy zginęło 17 osób, w tym czwórka dzieci. Ośmioro dzieci i dwóch dorosłych zginęło w poniedziałek na osiedlu Szati. Do ataków dochodzi mimo apeli ONZ i Zachodu o przerwę w walkach w czasie, gdy muzułmanie świętują koniec świętego miesiąca ramadanu. Izraelskie pociski trafiły w dom lidera Hamasu w Strefie Gazy, Ismaila Hanije. Budynek doznał szkód, ale nie ma ofiar - podał palestyński resort spraw wewnętrznych. Syn Hanije potwierdził atak na portalu społecznościowym Facebook. "Wróg zbombardował nasz dom w czasie dwóch nalotów" - napisał. Podał, że dom byłego premiera Strefy Gazy był pusty. Rzeczniczka armii Izraela powiedziała, że nie ma żadnych doniesień na ten temat, ale sprawdza szczegóły. Hamas podał, że lotnictwo wzięło m.in. na cel redakcje telewizji i radia Al-Aksa. Telewizja nie przerywała nadawania, natomiast radio zamilkło. W odwecie za atak na dom Hanije zbrojne skrzydło Hamasu wystrzeliło kilkanaście rakiet w kierunku Izraela. Wcześniej informowano o trzech pociskach: jednym, który został przechwycony w okolicach miasta Aszdod i dwóch, które spadły pod Riszon le-Cijjon, około 10 km od Tel Awiwu. Nad Strefą Gazy przez całą noc niebo rozświetlały wojskowe race i słychać było odgłosy eksplozji. W poniedziałek premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj musi być przygotowany na długą kampanię. Dodał, że wszelkie rozwiązanie kryzysu wymagałoby demilitaryzacji palestyńskiego terytorium, kontrolowanego przez Hamas. Izraelski Kanał 10 przeprowadził sondaż, z którego wynika, że zdecydowana większość Izraelczyków wyraża poparcie dla prowadzenia operacji w Strefie Gazy aż do "rozbrojenia" Hamasu. Izraelski premier Benjamin Netanjahu ostrzegł w poniedziałek w wystąpieniu telewizyjnym, że należy oczekiwać "długiej kampanii" w Strefie Gazy. W czasie trwającego od 22 dni wybuchu przemocy zginęło 1113 Palestyńczyków, a ponad 6,2 tys. zostało rannych. Izrael stracił 53 żołnierzy i trzech cywili.