Zgodnie z zapisami dokumentu szef rządu będzie miał obowiązek poprosić o kolejną zmianę terminu opuszczenia Wspólnoty, jeśli parlament nie przyjmie do 19 października jakiejkolwiek innej wersji umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. W czwartek Johnson zapowiedział, że "prędzej wyzionie ducha", niż zgodzi się na opóźnienie wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE, nazywając także ustawę "poddańczą" wobec Unii Europejskiej. Jej wcześniejsze procedowanie i przyjęcie przez Izbę Gmin wywołało głębokie podziały w rządzącej Partii Konserwatywnej, doprowadzając do wykluczenia z klubu parlamentarnego 21 posłów ugrupowania, którzy głosowali z opozycją wbrew stanowisku rządu. W tej grupie znaleźli się m.in. Philip Hammond, który jeszcze przed sześcioma tygodniami był ministrem finansów w rządzie Theresy May, oraz zasiadający w parlamencie nieprzerwanie od czerwca 1970 roku były minister w rządach Margaret Thatcher i Johna Majora Ken Clarke, a także wnuk legendarnego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, Nicholas Soames. Ustawa wymaga jeszcze formalnego podpisu królowej Elżbiety II i powinna wejść w życie w poniedziałek. Johnson utracił większość w Izbie Gmin po tym, jak we wtorek w trakcie dramatycznych scen w parlamencie Philip Lee przesiadł się do ław opozycji, ogłaszając dołączenie do proeuropejskich Liberalnych Demokratów. Na chwilę obecną Wielka Brytania powinna opuścić Unię Europejską 31 października br., ale na mocy nowego prawa takie rozwiązanie wymagałoby przyjęcia porozumienia ze Wspólnotą przed terminem 19 października. Z Londynu Jakub Krupa