Przed gmachem parlamentu zebrało się w sobotę ok. 5 tys. demonstrantów, którzy - poza ustąpieniem premiera- domagali się przyspieszonych wyborów. Wielu demonstrantów wyrażało zaszokowanie obecnym głębokim kryzysem ekonomicznym i finansowym ich kraju, jeszcze do niedawna zaliczanego do tzw. "nordyckich tygrysów". Haarde zapowiedział, że zamierza "przeprowadzić" Islandię przez okres kryzysu i ostrzegł, że sytuacja może się w przyszłym roku jeszcze pogorszyć. - Sądzę, że będziemy mieli ostry spadek produktu narodowego brutto (PKB), siły nabywczej obywateli i wzrost bezrobocia - powiedział Haarde. - Rok 2009 będzie dla nas bardzo trudny - dodał. Jeszcze w ub. roku Islandia znajdowała się na czele ONZ-towskiego rankingu "najlepszych krajów do zamieszkania". Jednak w ub. miesiącu upadły trzy największe banki komercyjne w Islandii pod ciężarem długów zaciągniętych podczas lat szybkiego wzrostu. W rezultacie kurs miejscowej waluty - korony islandzkiej - spadł dramatycznie, firmy zaczęły masowo bankrutować a tysiące ludzi zostało bez pracy.