Opublikowane w sobotę późnym wieczorem wyniki głosowania w czterech z sześciu okręgów wyborczych dały pierwsze miejsce prawicowej Partii Niepodległości, a drugie centrowej Partii Postępowej. Łącznie te dwa ugrupowania, które rządziły Islandią, samodzielnie lub w koalicji, przez 30 lat do roku 2009, zdobyły ok. 50 proc. głosów. Jak poinformowano, PN dysponuje ok. 25 proc. głosów, PP - 23 proc. a rządzące od roku 2009 r. Sojusz Socjaldemokratyczny (S) i Zielona Lewica (ZL)uzyskały odpowiednio 14 i 6 proc. głosów. Według projekcji telewizji publicznej RUV, PN może liczyć na 19 a PP na 16 miejsc w 63-osobowym parlamencie (Althingu). Rządzące od roku 2009 r. Sojusz Socjaldemokratyczny (S) i Zielona Lewica (ZL) uzyskały odpowiednio 10,5 proc. i 5,5 proc. głosów. Urząd premiera obejmie prawdopodobnie 43-letni konserwatysta Bjarni Benediktsson. Jak podkreślają analitycy centroprawica powraca do władzy pod hasłami cięć podatków i ulg w spłacie zadłużenia kraju po tym jak 5 lat temu jej rządy doprowadziły kraj do spektakularnej katastrofy gospodarczej. Koalicja socjaldemokratów i Zielonej Lewicy zwyciężyła w wyborach w 2009 roku na fali społecznego niezadowolenia po wybuchu kryzysu finansowego. Teraz jednak niezadowoleni z dotkliwych wyrzeczeń Islandczycy nie poparli lewicy, mimo poprawy stanu gospodarki. - Ludzie wydają się mieć bardzo krótką pamięć. To właśnie te partie (PN i PP) wtrąciły nas w to bagno - powiedział 44-letni Halldor Gudmundsson po oddaniu głosu. Oba ugrupowania są przeciwnikami wstąpienia Islandii do Unii Europejskiej, o której zaczął rozmawiać z Brukselą lewicowy rząd. Ich wygrana będzie więc oznaczać najprawdopodobniej odłożenie akcesji. Nie popiera jej obecnie większość Islandczyków. Licząca zaledwie 320 tys. mieszkańców Islandia przez ok. 10 lat była jednym centrów finansowych Europy kiedy jej banki udzielały tanich kredytów i kusiły potencjalnych klientów wysokimi odsetkami. Obietnicom tym zaufało wielu drobnych ciułaczy, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii i Holandii. Pozbawione praktycznie kontroli banki rozrosły się do roku 2008 do poziomu przekraczającego 10 razy PKB Islandii po czym w ciągu zaledwie kilku dni splajtowały pozostawiając olbrzymi dług i powodując łańcuch bankructw. Była to zapowiedź podobnych problemów w innych krajach europejskich. Socjaldemokraci ustabilizowali gospodarkę pakietem posunięć uznanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) za wzorcowy. Jednak szereg błędnych posunięć politycznych, podwyżki podatków i wzrastające zadłużenie gospodarstw domowych spowodowały drastyczny spadek ich popularności. Oficjalne rezultaty wyborów ogłoszone zostaną w niedzielę rano.