15 grudnia Man Haron Monis sterroryzował gości kawiarni w centrum Sydney. Zamknął się wewnątrz lokalu z grupą zakładników, a następnie zażądał flagi Państwa Islamskiego i rozmowy z premierem Australii. Szturm policji nie obył się bez ofiar. Śmierć poniosło dwoje zakładników, a także napastnik. Muzułmanie mieszkający w Australii potępili zamach, ale dla ekstremistów z Państwa Islamskiego był on powodem do dumy. Dżihadyści nazwali przeprowadzony w "słusznej sprawie" atak i bohaterską ich zdaniem śmierć terrorysty jako "błogosławieństwo". Islamiści wezwali do przeprowadzenia kolejnych aktów terroru na wrogich im terenach. Przed paroma dniami o zorganizowanie zamachów bombowych na pokładach samolotów British Airways i easyJet zaapelowała też Al-Kaida.