Powodem interwencji siedmiorga deputowanych koalicyjnej Partii Demokratycznej jest to, że wprowadzona właśnie do sprzedaży przez amerykańskiego producenta nowa międzynarodowa wersja popularnej na całym świecie gry planszowej zezwala ich zdaniem na ryzykowne operacje giełdowe i spekulację. Ma o tym świadczyć według nich zastąpienie zakupu nieruchomości przez nabywanie pakietów akcji wielkich koncernów. Za wyjątkowo bulwersujące uważają zaś to, że skasowano na planszy pole "więzienie". Taką dotychczas karę przewidywano właśnie za spekulacje.W otwartym, rozpowszechnionym przez dziennik "Corriere della Sera" liście do ambasadora Stanów Zjednoczonych we Włoszech jego autorzy wyrazili obawę, że nowe Monopoly może rozbudzać w graczach "niezdrową skłonność" do nadużyć finansowych i ryzykownych, nieodpowiedzialnych operacji. A przecież właśnie to dało początek wielkiemu kryzysowi finansowemu w 2008 roku - przypomnieli. Zwrócili uwagę na deklaracje prezydenta Baracka Obamy o konieczności wprowadzenia nowych reguł rynku finansowego. Tymczasem w ich opinii gra, która uczy podstaw mechanizmów działania świata finansów, niesie niewychowawczy przekaz, bo nie ma w niej kary więzienia za łamanie reguł. Włoskie media nie bez sarkazmu informują o "krucjacie" parlamentarzystów przeciwko Monopoly. Ansa zauważa, że nie znaleźli oni sojuszników w tej batalii. Spotkali się natomiast z falą sarkazmu i krytyki w portalach społecznościowych. Żartują one: "Zakazać bitwy morskiej, bo podżega do wojny!". Inni zaniepokojeni są tym, że wiadomość o liście rozpowszechniła międzynarodowa prasa. Znowu będą śmiać się z włoskich polityków - podkreślają użytkownicy Twittera, a ich komentarze przytaczają media. Komentator dziennika "La Stampa" drwi, że sygnatariusze listu nareszcie zajęli się sprawą, od której zależy przyszłość włoskich dzieci. Podczas gdy cała klasa polityczna we Włoszech zaangażowana jest w spór wokół wyroków skazujących dla b. premiera Silvio Berlusconiego i ich wpływu na kruchą koalicję, kilkoro jej polityków martwi się o brak pola "więzienie" - żartują komentatorzy. Od protestu parlamentarzystów ze swej frakcji odciął się całkiem serio poważny kandydat na przewodniczącego Partii Demokratycznej, burmistrz Florencji Matteo Renzi, przebywający właśnie w Stanach Zjednoczonych.