Według pierwszych ocen, frekwencja w dzisiejszym irlandzkim referendum jest nieco wyższa niż przed rokiem. Tymczasem w regionach wiejskich niewiele osób kwapiło się, by oddać głos. Rekord padł w hrabstwie Donegal, gdzie do późnego popołudnia głosowało jedynie 3 proc. osób, znajdujących się na listach. Traktat z Nicei dotyczy poszerzenia Unii o nowe państwa i ma doprowadzić do usprawnienia systemu instytucjonalnego, przygotowując go do przyjęcia nowych członków. Po raz pierwszy referendum zorganizowano w sobotę, by większość osób mogła pójść do urn. Ostatnie sondaże wskazywały na zwycięstwo zwolenników traktatu z Nicei, ale co piąta osoba nie była jeszcze do końca zdecydowana. Prognozy pogody na sobotę wskazywały, że w zdecydowanej większej części kraju nie będzie padać. "Nie można więc będzie szukać wymówek, że była brzydka pogoda" - pisał dzisiejszy "Irish Times". Premier i pani prezydent oddali głosy w pierwszej połowie dnia. Premier Irlandii Bertie Ahern głosował w budynku szkoły podstawowej w centrum Dublina przy Church Avenue. - Głosowałem 'tak', bo jak sądzę, to właśnie trzeba robić - powiedział premier po wrzuceniu głosu do urny. Premier, który wraz z głównymi partiami opozycyjnymi prowadził kampanię na rzecz przyjęcia traktatu, przypomniał rodakom, że mają swoje "spotkanie z historią". Prezydent Irlandii Mary McAleese głosowała tuż po otwarciu lokalu w pobliżu swojej rezydencji w centrum Dublina. Irlandia jest jedynym krajem, w którym o przyjęciu (bądź odrzuceniu) traktatu z Nicei decyduje referendum. W poprzednim referendum z czerwca 2001 roku Irlandczycy większością głosów 54:46 opowiedzieli się przeciw traktatowi. Wówczas frekwencja wynosiła 35 proc. Analitycy wskazują, że głosowanie przeciw traktowi może być de facto głosowaniem przeciw polityce irlandzkiego rządu, a nie przeciw Unii Europejskiej. Głosowanie trwa do godz. 21.00 czasu lokalnego (22.00 czasu warszawskiego). Sondaże przed referendum Ostatnie sondaże przed referendum wyraźnie wskazywały na wyraźną przewagę zwolenników Traktatu - 42 procent za, 29 przeciw, jednak w ubiegłym roku sondaże zawiodły i Traktat został przez wyborców odrzucony. Wtedy duży wpływ na postawę głosujących, a szczególnie rolników miały obawy, że przyjęcie takich krajów jak Polska zmusi Unię do odebrania Irlandii hojnych dotacji i skierowania ich na Wschód. Jak jednak wskazują sondaże, wygląda na to, że zmienili zdanie: - Jesteśmy w zjednoczonej Europie już od 30 lat. Ten okres miał ogromny wpływ na rolnictwo w Irlandii, skorzystaliśmy bardzo. Dlatego powinniśmy teraz dać okazję innym krajom, które chcą wejść do Unii, aby mogły skorzystać na tym tak, jak my skorzystaliśmy - mówił jeden z irlandzkich farmerów. Pierwsze wyniki referendum Dzięki elektronicznemu głosowaniu w siedmiu z 42 okręgów wyborczych pierwsze wyniki z tych okręgów będą znane jeszcze w sobotę przed północą. Ostateczne wyniki mają być podane jutro około godziny 18. O referendum w Irlandii rozmawiał też reporter RMF Konrad Piasecki z Markiem Saryuszem-Wolskim, redaktorem naczelnym magazynu europejskiego "Unia i Polska". Posłuchaj: Prodi: nie ma zastępczego rozwiązania, jeśli Irlandia powie "nie" Unia nie dysponuje żadnym zastępczym rozwiązaniem w sytuacji gdyby Irlandia opowiedziała się w referendum przeciwko traktatowi z Nicei - ostrzega przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi. - Komisja nie ma rozwiązania zastępczego, jeśli Irlandczycy odrzucą sobotnim referendum Traktat przygotowujący unijne instytucje do rozszerzenia. Jeśli akceptuje się procedurę demokratyczną, trzeba też zaakceptować jej konsekwencje - oświadczył Prodi w wywiadzie dla dziesiejszego wydania dziennika greckiego "Kathimerini". - Wynik negatywny referendum "nie zniwelowałby do zera pracy, którą prowadziliśmy od lat, jednak stanowiłby przeszkodę dla procedury rozszerzenia - dodał przewodniczący Komisji Europejskiej. Prezydent i premier o referendum Jeśli Irlandia powie "tak" w referendum w sprawie Traktatu z Nicei, powinniśmy z premierem symbolicznie uczcić to kuflem Guinnessa - żartował prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Powiemy 'kochamy cię, Irlandio' - dodał Leszek Miller. Prezydent i premier na wspólnej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu, które odbyło się w związku z pierwszą rocznicą jego zaprzysiężenia, zostali zapytani, co powiedzą Irlandii, jeśli ona powie "tak" w referendum. Prezydent przypomniał, że "przekonywaliśmy Irlandczyków, żeby zagłosowali na tak", ale teraz gdy zostało już niewiele godzin do zakończenia referendum "naprawdę wiele więcej nie możemy zrobić". - Zaczekajmy do rezultatów. Mam nadzieję, że będą dobre - powiedział Kwaśniewski. Dodał, że na drodze do rozszerzenia UE i do wejścia do niej Polski "pojawiły i będą pojawiać się rafy". - Była irlandzka (rafa) mam nadzieję, że dzisiaj zakończy się powodzeniem. Była holenderska - mamy już deklarację rządu holenderskiego w stanie upadku, że nie będzie przeszkadzał w rozszerzeniu Unii. Na oba te wydarzenia mamy ograniczony wpływ, ale proszę o to, abyśmy my sami nie stali się największa przeszkodą na tej drodze - powiedział prezydent. Według niego, "prawdziwą przeszkodą" jest to, co się dzieje w ostatnich dniach w Polsce. - Mam często wrażenie że Polacy sadzą, że są tak kochani na świecie przez wszystkich, że każde głupstwo ujdzie nam płazem. Otóż nie. Ci co nas kochają wybaczą i to co wydarzyło się w Sejmie, ci którzy mają do nas stosunek obojętny dziwią się. Ale ci, którzy mieli wiele zasadniczych wątpliwości wobec Polski zostali uzbrojeni w dodatkowy argument, że podstawowe standardy parlamentarne w Polsce nie działają - uważa prezydent. - Więc Irlandia Irlandią, Holandia Holandią, a Polska to jest nasza sprawa, nasz problem, nasza odpowiedzialność i mam nadzieję, że nie my będziemy słabym punktem tego procesu - podkreślił Kwaśniewski. Premier powiedział natomiast, że trzeba się zastanowić, jaki obraz popłyną z Polski w ostatnich dniach w związku z wydarzeniami w Sejmie. - Że Polska jest przeciwna prywatyzacji, przeciwna napływowi zagranicznego kapitału, że polski Sejm żąda od rządu uchylenia zawartych umów i że są to standardy bardzo odległe od zwyczajów i norm Unii Europejskiej i Europy Zachodniej - ocenił Miller. Dodał też, że jest to również sygnał, iż "wielu polityków katolików bardziej znajduje się w obrębie oddziaływania ojca Rydzyka niż papieża Jana Pawła II". - W każdym razie to fatalny sygnał utwierdzający eurosceptyków w Zachodniej Europie, że Polska nie jest przygotowana do wejścia do Unii Europejskiej i ludzie, którzy źle życzą naszemu krajowi uzyskali poważne argumenty - uważa premier.