W piątek rano w 43 okręgach rozpocznie się liczenie głosów. Wyniki spodziewane są wczesnym wieczorem. Do udziału w głosowaniu uprawnionych było ok. 3,1 mln wyborców. Następca kończącej drugą, siedmioletnią kadencję prezydent Mary McAleese musi zdobyć co najmniej 50 proc. plus jeden głos. Zwycięzca będzie dziewiątym prezydentem w historii Republiki Irlandii. O urząd prezydenta ubiega się rekordowa liczba siedmiorga kandydatów, z czego czworo to niezależni. Są to: Sean Gallagher, niezależny w przeszłości związany z odsuniętą od władzy w ostatnich wyborach partią Fianna Fail, Michael Higgins z Partii Pracy, Martin McGuinness z Sinn Fein współrządzącej w Irlandii Płn., kandydat niezależny senator David Norris, Gay Mitchell z Fine Gael oraz kandydatki niezależne: Mary Davis i Dana Rosemary Scanlon. Higgins oraz Mitchell są kandydatami dwóch partii tworzących rządzącą koalicję - Fine Gael i laburzystów. McGuinness - dawny dowódca IRA - na czas kampanii wyborczej ustąpił z funkcji zastępcy pierwszego ministra autonomicznego rządu Irlandii Płn. Jedną z najbarwniejszych postaci kampanii wyborczej był senator Norris - pierwszy jawny homoseksualista wybrany na urząd publiczny w Republice Irlandii, znawca twórczości Jamesa Joyce'a, urodzony w Belgijskim Kongu. Najstarszy kandydat to 70-letni działacz praw człowieka i poeta Higgins. Największe kontrowersje towarzyszyły typowanemu na zwycięzcę Gallagherowi, któremu wytknięto, że jako działacz Fianna Fail w 2008 r. zabiegał o pieniądze dla partii u biznesmana skazanego za przemyt. Dla części wyborców Gallagher nie jest kandydatem niezależnym, lecz częścią dawnego establishmentu, który wpędził kraj w największy w historii kryzys. "Fianna Fail (...) desperacko wierzy, że jeśli jej faktyczny kandydat wygra, to będzie to zwiastować początek jej wychodzenia z politycznej zapaści. Jeśli zaś przegra, to znów utkwi na politycznym pustkowiu" - napisał irlandzki komentator Peter McGuire. Przedwyborcze sondaże dawały Gallagherowi ok. 40 proc. poparcia, Higginsowi - 25 proc., McGuinnessowi - 15 proc., Norrisowi - 8 proc., Mitchellowi - 6 proc., zaś Davis i Scanlon po 3 proc. W czwartek Irlandczycy głosowali też w referendum konstytucyjnym. Wyborcy musieli się opowiedzieć, czy są za zwiększeniem uprawnień komisji parlamentarnych tak, by mogły wszczynać dochodzenia, gdy w grę wchodzi interes publiczny oraz czy godzą się na to, by rząd mógł obniżyć płace sędziom. W zachodnim Dublinie odbyły się wybory uzupełniające z powodu śmierci byłego ministra finansów w rządzie Fianna Fail, Briana Lenihana. Wybory odbywają się w czasie, gdy Irlandia stara się wyjść z najgłębszej recesji w historii. Kraj korzysta z pakietu pomocowego przyznanego mu przez Komisję Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny. Druga kadencja ustępującej głowy państwa Mary McAleese upływa 10 listopada. Na pierwszą została wybrana w 1997 r. Prezydent Irlandii nie ma realnej władzy, reprezentuje kraj za granicą i ma niewielkie uprawnienia konstytucyjne. Może skierować ustawę uchwaloną przez parlament do Sądu Najwyższego, by zbadał, czy jest zgodna z konstytucją. Ma prawo łaski i mianuje sędziów.