Wynik referendum pismo tłumaczy rosnącą społeczną niechęcią do irlandzkiego establishmentu politycznego, a nie specyficznymi kwestiami regulowanymi przez Traktat Lizboński. "Mówiąc najprościej: wyborcy zbuntowali się przeciw temu, że mówi im się, jak mają postępować" - cytuje pismo anonimowe źródło rządowe. "Wyniku referendum nie da się wyjaśnić kampanią różnych grup nacisku przeciwnych Traktatowi. Katalizatorem był protest przeciwko ekipie rządzącej i rozczarowanie gadającymi głowami eurofilów w telewizji. Ludzie boją się o przyszłość, a w ich odczuciu Traktat nie ustosunkowuje się do tych obaw. Takie podejście może się wydać nieracjonalne, ale od kiedy ludzie stali się racjonalni?" - pyta retorycznie to samo źródło. "Każda polityka ma swoje oparcie w kwestiach lokalnych. Irlandzcy wyborcy byli niezadowoleni jak rzadko kiedy, a tymczasem wyglądało na to, że rząd jest tego zupełnie nieświadom" - podkreśla rozmówca "Sunday Independent" określany jako "osoba dobrze poinformowana". "Autorytet Briana Cowena, stojącego na czele rządu od niespełna sześciu tygodni, legł w gruzach. (...) Nie ulega wątpliwości, że irlandzcy wyborcy skorzystali ze sposobności stwarzanej przez referendum, by zagłosować przeciw rządowi, jego polityce w okresie gospodarczej dekoniunktury i stylowi przywództwa Cowena" - uważa pismo. Najbardziej przekonującego wytłumaczenia wyniku czwartkowego referendum dostarczył, zdaniem tygodnika, główny ekonomista firmy brokerskiej Bloxham, Alan McQuaid, według którego "najważniejszą sprawą, przed którą stoi rząd nie są reperkusje odrzucenia Traktatu Lizbońskiego, lecz przywrócenie zaufania konsumentów". Zarówno partie rządzące jak i opozycja apelowały do wyborców o przyjęcie Traktatu. Wyjątkiem była partia Sinn Fein, która w ubiegłorocznych wyborach w Republice Irlandii uzyskała 8 proc. poparcia.