Demonstranci przy ścisłej asyście policji i wojska przeszli przez dzielnice protestanckie do anglikańskiego kościoła na wzgórzu Drumcree. Wikary John Pickering uważa, że marsz odbędzie się spokojnie: "Myślę, że nie będzie on już przebiegał w takim stylu, jak w czasach, kiedy przychodziło tu wiele tysięcy osób". Po mszy Oranżyści zazwyczaj maszerują przez tereny zamieszkane przez katolików - co ci uważają za prowokację. Tym razem dostępu do katolickiej Garvaghy Road bronią zasieki z drutu kolczastego i stalowa ściana wzniesiona przez 600 brytyjskich żołnierzy. Organizatorzy pochodu zapowiadają, że gdy dotrą do blokady, przekażą wojsku list protestacyjny, a potem poproszą tłum o rozejście się do domów. Czy tak rzeczywiście się stanie - pokażą najbliższe godziny.