Jak informują irlandzkie media, do tragedii doszło w niedzielę w godzinach popołudniowych na plaży Ballycroneen w pobliżu miasta Cork. Joanna W. odpoczywała tam wraz ze swoim synem. W pewnym momencie zobaczyła, że 10-latek ma poważne problemy z utrzymaniem się na wodzie. Natychmiast ruszyła mu na pomoc i skutecznie dociągnęła chłopca do pobliskich skał. Dziecko mogło się trzymać wystających z wody elementów i czekać na przybycie pomocy. Najprawdopodobniej kobieta w trakcie udzielania pomocy straciła siły i nie była w stanie utrzymać się na powierzchni. Silne fale poniosły ją w głąb morza. Polka od kilku lat mieszkała w Irlandii. "Dobrze zadomowiła się w społeczności" Bardzo szybko na miejscu pojawili się ratownicy, którzy użyli śmigłowca i łodzi ratownictwa wodnego. 34-latkę udało się wydobyć na powierzchnię, jednak ta nie reagowała na udzielaną pierwszą pomoc. Została przewieziona do szpitala w Cork, gdzie lekarze stwierdzili zgon. Z doniesień irlandzkich mediów wiadomo, że Joanna W. pochodziła ze Strzyżowa w województwie podkarpackim. Od kilku lat przebywała na wyspie wraz z mężem i dwojgiem dzieci. Na co dzień mieszkała w Cloyne na wschód od Cork. Lokalny radny Michael Hegarty powiedział, że wiadomość o śmierci kobiety zszokowała zasmuciła lokalną społeczność. - To bardzo, bardzo smutne. Rodzina pochodzi z Polski, ale dobrze zadomowiła się tutaj w społeczności. Nasze myśli i modlitwy są z nimi, ale także z ich rodziną w Polsce - stwierdził. - Młodemu chłopakowi jest bardzo ciężko, ale lokalna społeczność nie obojętna, jeśli chodzi o udzielenie pełnego wsparcia. Nasze myśli i modlitwy są z nimi wszystkimi - dodał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!