John Kelly przez cały ranek nie sprzedał nic ze swojego asortymentu. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy obroty jego działalności spadły o ponad połowę. W czerwcu zeszłego roku John zagłosował na "nie" w referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Dziś, gdy gospodarka walczy o wyjście z zapaści, jest innego zdania. John Kelly, uliczny handlarz: "W tej chwili wydaje mi się, że Unia Europejska jest swego rodzaju siatką chroniącą przed upadkiem, czyli katastrofalnymi decyzjami, jakie irlandzki rząd podejmował przez ostatnich 10 lat. Mam nadzieję, że większe prerogatywy Unii osłabią pozycję naszego rządu, dzięki czemu będzie on mniej szkodził irlandzkiej gospodarce". Stragan Johna mieści się na jednej z głównych ulic handlowych Dublina, gdzie straszą puste lokale po zamkniętych sklepach. Bezrobocie w Irlandii sięga już 12 procent. Pomocy od Unii Europejskiej wyglądają jednak nie tylko drobni przedsiębiorcy. Szef linii lotniczych Ryanair wydał pół miliona euro na kampanię, w której przekonywał swoich rodaków do głosowania za traktatem. Michael O'Leary, dyrektor generalny Ryanair: "Irlandzka gospodarka ma za sobą bardzo trudny rok. Mamy prawie pół miliona bezrobotnych. Wydaje mi się, że ludzie zaczynają poważnie niepokoić się tą sytuacją. Europa była bardzo przychylna Irlandii. To, że nie zbankrutowaliśmy, zawdzięczamy tylko Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Dlatego mam nadzieję przekonać więcej ludzi, by w piątek głosowali na "tak"." Zobacz film: Przeciwnicy Traktatu Lizbońskiego uważają jednak, że winę za obecny finansowy bałagan w Irlandii ponosi Bruksela. Sinn Féin jako jedyna opcja parlamentarna jest przeciwna ratyfikacji. Gerry Adams, przywódca partii Sinn Féin: "Obóz zwolenników ratyfikacji w sposób niemal zdradziecki wykorzystuje czynnik strachu. Prawda jest taka, że za globalną recesję odpowiada polityka gospodarcza w takim kształcie, w jakim pojawia się ona w tym traktacie". Nowe gwarancje Brukseli pozwalają Irlandii zachować kontrolę nad swoją polityką fiskalną. Jednak wielu zwolenników traktatu przyzna, że w dokumencie nie chodzi tak naprawdę o gospodarkę, ale raczej o usprawnienie funkcjonowania struktur unijnych. Joan Burton TD, Irlandzka Partia Pracy: "Jeśli Irlandia zagłosuje na "tak", będzie to oznaczać, że jesteśmy zjednoczeni jako kraj będący jednym z najważniejszych państw członkowskich Unii. Będzie to bardzo pozytywne przesłanie dla Europy". Irlandię szczególnie mocno dotknęła globalna recesja, co w swej kampanii wykorzystują zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Jednak cudowne uzdrowienie gospodarcze jest nierealne - bez względu na wynik referendum. Tłum. Katarzyna Kasińska na podst. AFP