"Spotkanie odbyło się mimo okrzyków pewnych siebie głosów tzw. totalnej opozycji, że nigdy w Ameryce nie przyjmą ani prezydenta, ani premiera; dawniej jeszcze dodawano, "póki jest sprawa IPN-u" a później "kiedy jest sprawa konstytucyjna". Tymczasem spotkanie nie tylko się odbyło, ale w ogóle nie było mowy "o sprawie konstytucyjnej"" - oświadczyła Lasota, dyrektor IDEE (Institute for Democracy in Eastern Europe). "Takie milczenie Trumpa jest zrozumiałe; trudno byłoby rozpoczynać z prezydentem Dudą obecnie dyskusję na temat sądownictwa, skoro w Stanach Zjednoczonych jest obecnie kryzys w tej dziedzinie" - wyjaśniała w rozmowie z PAP Lasota, która w latach 60. była działaczką opozycji demokratycznej w PRL. "Gdyby prezydent Trump podczas wspólnej konferencji prasowej zaczął np. krytykować prezydenta Dudę za łamanie prawa w Polsce - a wiem, że z różnych stron były naciski, aby tak zrobił - to przypuszczam, że wszyscy dziennikarze amerykańscy zignorowaliby prezydenta Dudę i rzuciliby się na Trumpa, zarzucając mu łamanie prawa" - powiedziała Lasota w reakcji na uwagę PAP, że w dniu spotkania Trump-Duda dziennik "New York Times" zwrócił uwagę na ignorowanie przez administrację Trumpa m.in. sporów o przyszłość polskiego sądownictwa. "Niedługo po wspólnej konferencji Trump-Duda byłam na przyjęciu, podczas którego osoby nie z obecnego rządu (USA), ale z poprzedniego i z przyszłego rządu wyrażały wielkie oburzenie, że Polska, mając tak dobre stosunki z Trumpem, jakby udowadniała tym samym, że "stacza się w stronę totalitaryzmu", co jest całkowitą bzdurą; ale także wydaje mi się, że część niechęci lewicowej prasy amerykańskiej wobec Polski bierze się z tego, że cały czas od lipca ubiegłego roku Polska jest przedstawiana jako największy przyjaciel Trumpa, a Trump jako największy przyjaciel Polski" - mówiła Lasota, która w polskich mediach często komentuje amerykańską politykę. Lasota jednocześnie ostrzegła, by nie przeceniać roli wzajemnej sympatii prezydentów Trumpa i Dudy, jaką podkreślają prawie wszyscy dziennikarze, którzy relacjonowali wtorkowe spotkanie w Waszyngtonie. "Trzeba rozróżnić stosunki polityczne od stosunków polityczno-prywatnych. Dla prezydenta Trumpa bardzo ważne są te drugie. Trzeba przyznać, że wtorkowe spotkanie przeszło w całkowicie dobrej atmosferze. Jednak muszę powiedzieć, że niekoniecznie z tego wynika coś dla przyszłości" - dowodziła Lasota w rozmowie z PAP. "Prezydent Trump jest kochliwy, ale jego uczucia nie są zbyt stałe. Poprzednio podkochiwał się w (w premierze Kanady Justinie) Trudeau, w północnokoreańskim dyktatorze Kim Dzong Unie, pokochał kiedyś (prezydenta Rosji Władimira) Putina" - wyliczała Lasota. "Zmienność uczuć obecnego amerykańskiego prezydenta to jest jeden z powodów, aby nie przeceniać znaczenia sympatii Trumpa" - dodała. "Drugim powodem jest to, że Stany Zjednoczone to nie jest dyktatura i prezydent nie decyduje całkowicie o wszystkich rzeczach. Na pewno jest dobrze, że Trump ma przychylny stosunek do Polski, do rozmieszczania sił w Polsce, ale pamiętajmy, że są to wojska NATO. Dlatego aby doszło do tego (umieszczenia stałej amerykańskiej bazy w Polsce - PAP), muszą być dyskusje w NATO, muszą być dyskusje prezydenta z Kongresem" - podkreśliła szefowa IDEE. Rozmawiał Tadeusz Zachurski