W samobójczym zamachu bombowym, dokonanym w sobotę w południowo-wschodnim Iranie przez rebelianckie ugrupowanie sunnickie Dżundollah (Żołnierze Boga), zabitych zostało 42 ludzi, w tym kilku wyższych dowódców Gwardii Rewolucyjnej. Według telewizji, Pakpur wezwał do "wydania niezbędnych zezwoleń, uprawniających gwardzistów do zmierzenia się z terrorystami na terytorium pakistańskim". Nie sprecyzowano jednak, czy zezwolenia takiego miałby udzielić rząd Pakistanu, czy też władze irańskie. Naczelny dowódca Gwardii Rewolucyjnej Mohammad Ali Dżafari powiedział w poniedziałek, że Dżundollah jest powiązany ze służbami wywiadowczymi USA, Wielkiej Brytanii i Pakistanu. Wszystkie te trzy państwa zaprzeczyły, by miały cokolwiek wspólnego z sobotnim zamachem - najkrwawszym, jakiego dokonano w Iranie od czasu zakończenia w 1988 roku wojny z Irakiem. Irański minister spraw zagranicznych Manuszehr Mottaki powiedział na konferencji prasowej, że organizatorzy zamachu przebywają w Pakistanie. "Członkowie tych grup terrorystycznych regularnie naruszają granicę i dokonują ataków w Iranie. Trzeba uciąć ręce tych, którzy stoją za zbrodniami w południowo-wschodnim Iranie" - oświadczył. Mottaki dodał, że Iran i Pakistan przeprowadzą rozmowy na temat sposobów rozwiązania tego problemu. Jak zaznaczył, oba państwa łączy "granica przyjaźni".