W różnych częściach Iranu ludzie protestują już od ponad miesiąca, który minął od śmierci Mahsy Amini. 22-letnia kobieta miała naruszyć rygorystyczne zasady dotyczące stroju, niedbale zakładając hidżab zakrywający włosy. Pobita na policyjnym posterunku w Teheranie, zmarła 16 września, trzy dni po zatrzymaniu. W niedzielę zostały odwołane lekcje w wielu szkołach, głównie w północno-zachodnich prowincjach kurdyjskich. Bojkot zorganizował największy w kraju związek zawodowy nauczycieli. Również na Politechnice Szarifa w Teheranie doszło ponownie do protestów. Studenci zburzyli tam na stołówce przegrody oddzielające mężczyzn i kobiety od siebie. Tymczasem, jak poinformowała agencja prasowa AP, anonimowa grupa hakerów uzyskała dostęp do danych i e-maili irańskiej organizacji energii atomowej dotyczących elektrowni atomowej Buszehr i opublikowała je na komunikatorzeTelegram. Grupa domaga się uwolnienia więźniów politycznych zatrzymanych w związku z protestami. Największe wyzwanie dla reżimu Obecne protesty spotkały się z powszechnym poparciem irańskiego społeczeństwa, stając się wyzwaniem rzuconym przywództwu i teokratycznemu reżimowi Iranu w jeszcze większym stopniu niż poprzednie fale sprzeciwu. W 2009 roku, po ponownym wyborze Mahmuda Achmadineżada na prezydenta w kontrowersyjnych wyborach, doszło do wielomiesięcznych protestów nazwanych Zielonym Ruchem. Demonstranci nosili na nadgarstkach zielone opaski, które w kampanii wyborczej były symbolem poparcia dla jego rywala, byłego premiera Mira-Hosejna Musawiego. Ludzie wyszli też na ulice w grudniu 2017 roku i w listopadzie 2019 roku. Tym razem powodem były przede wszystkim względy ekonomiczne. Tłumienie protestów ulicznych w Islamskiej Republice Iranu przebiega według trzyetapowego schematu. Najpierw przeciw demonstrantom staje regularna policja. Jeśli nie jest w stanie ich rozproszyć, do akcji wkraczają Strażnicy Rewolucji (część irańskich sił zbrojnych) i ich paramilitarna milicja ochotnicza Sazman-e Basidż-e Mostazafin (Związek Mobilizacji Uciemiężonych), w skrócie Basidż (Mobilizacja). Jeśli protesty mimo to nadal się rozprzestrzeniają, z pomocą zwalczającym je przychodzą nieoficjalne, nieumundurowane siły bezpieczeństwa. Intensywność i rozmiar protestów po śmierci Mahsy Amini w Iranie spowodowały, że władze bardzo szybko doszły do trzeciego etapu interwencji. Najważniejszą cechą obecnych represji jest intensywna i otwarta przemoc. W mediach społecznościowych zamieszczono liczne zdjęcia i filmy pokazujące funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, którzy strzelają do demonstrantów, biją ich, odpalają granaty z gazem łzawiącym w kierunku jadących aut, strzelają w okna domów i do przypadkowych przechodniów, czy też szturmują domy przedstawicieli opozycji, by ich potem aresztować. Cała paleta śmiercionośnej broni Jeden z uczestników protestów, który brał już udział w demonstracjach w 2009 roku i spędził kilka miesięcy w więzieniu, mówi DW, że funkcjonariusze strzelają do ludzi ze zwyczajnej śmiercionośnej broni. - Ale mają też w użyciu pistolety pneumatyczne z dwoma rodzajami amunicji: jedna jest niezwykle bolesna, druga zaś, odpalona z bliska, może spowodować ślepotę, a nawet śmierć - dodaje. Islamska Republika Iranu nie podaje dokładnych liczb zabitych i aresztowanych w operacjach sił bezpieczeństwa. Według organizacji praw człowieka, podczas protestów w różnych miastach Iranu życie straciło dotychczas ponad 240 osób. Amnesty International twierdzi, że co najmniej 23 z nich to niepełnoletni. Według naocznego świadka siły bezpieczeństwa wcale nie wykazują się powściągliwością wobec nieletnich czy starszych. Mówi on też o różnicach podejścia władz w porównaniu z ich działaniami w czasie poprzednich protestów: - Często widziałem, jak z całej siły biją ludzi pałkami w głowę i twarz, powodując u nich co najmniej poważne zranienia. Najwyraźniej jednak wszystkie zmobilizowane przez reżim siły nie wystarczają, aby zapanować nad obecnymi protestami. Dlatego też irański rząd dodatkowo zwerbował zbirów i młodzież, a nawet dzieci. - Obok funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa widziałem bandziorów, którzy mieli na ciele tatuaże, takie jak miewają kryminaliści, którzy już siedzieli w więzieniu. Niektórzy z nich byli nawet uzbrojeni - podkreśla były więzień polityczny. W Internecie można znaleźć zdjęcia dzieci stojących na ulicy, umundurowanych i uzbrojonych w pałki i tarcze. Coraz trudniejszy dostęp do Internetu Walka między kierownictwem kraju a jego przeciwnikami odbywa się nie tylko w fizycznej przestrzeni ulicy, kampusu czy sal lekcyjnych, ale także w Internecie. Islamska Republika Iranu postrzega sieci społecznościowe jako potencjalne zagrożenie dla reżimu, chociaż wysocy urzędnicy z duchowym przywódcą Alim Chameneiem włącznie utrzymują tam oficjalne konta i są bardzo aktywni. Według Strażników Rewolucji do zwalczania przeciwników rządu oraz w celach propagandowych powołano ponad dwa tysiące "batalionów cybernetycznych". W miarę rozlewania się protestów po kraju aresztowano co najmniej dziesięciu znanych cyberaktywistów i obrońców wolności Internetu, w tym działacza praw człowieka Hosseina Ronaghiego. Tymczasem wszystkie popularne platformy mediów społecznościowych, jak Facebook, Telegram, YouTube, Instagram i WhatsApp, dostępne są jedynie poprzez VPN - zaszyfrowane sieci wirtualne, które pozwalają ukryć prawdziwy adres identyfikujący urządzenie, z którego użytkownik łączy się z Internetem. Szczególnie zablokowanie Instagramu jest dużym ograniczeniem dla milionów Irańczyków, którzy wykorzystują tę platformę również w działalności gospodarczej wszelkiego rodzaju. Według najnowszego raportu amerykańskiej organizacji pozarządowej Freedom House pod względem mnogości rozmaitych ograniczeń internetowych Iran jest trzecim krajem po Chinach i Birmie. Youhanna Najdi, Deutsche Welle