"Jeśli ich wizy nie zostaną wydane w ciągu kilku godzin, wizyty prawdopodobnie zostaną odwołane" - napisała irańska państwowa agencja informacyjna. IRNA podała, że pierwsza irańska delegacja, niższego szczebla, nie opuściła kraju z braku wiz. Wylot Zarifa do Nowego Jorku planowany był na nadchodzący piątek, a Rowhaniego - na poniedziałek. Departament Stanu USA na razie tych doniesień nie skomentował. Napięcia na linii Teheran-Waszyngton W okresie wzmożonych napięć na linii Teheran-Waszyngton wrześniowa sesja Zgromadzenia Ogólnego była postrzegana jako okazja do ewentualnego spotkania Rowhaniego z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Strona irańska jednak w ostatnich dniach już stanowczo oświadczyła, że do spotkania nie dojdzie. Najwyższy irański przywódca duchowo-polityczny ajatollah Ali Chamenei zapowiedział we wtorek, że jego kraj nigdy nie będzie prowadził rozmów ze Stanami Zjednoczonymi "na żadnym szczeblu". Zastrzegł, że może dojść do rozmów wielostronnych dopiero wówczas, gdy USA "powrócą do porozumienia nuklearnego" z 2015 r., z którego wycofały się w roku 2018. Ataki na rafinerie Relacje między Iranem a USA są od tamtego czasu napięte, a do kolejnych tarć doszło podczas weekendu, po sobotnich atakach na instalacje naftowe w Bukajk i Churajs na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Przyznał się do nich wspierany przez Iran rebeliancki ruch Huti, walczący w Jemenie z siłami rządowymi; te z kolei wspiera koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Według władz USA i Arabii Saudyjskiej za atakami stoi Iran. Jak podała telewizja NBC News, w odpowiedzi administracja USA rozważa m.in. cyberatak czy ataki militarne na irańskie instalacje naftowe i obiekty irańskich Strażników Rewolucji. Mimo przedstawionych przez wojskowych ekspertów opcji prezydent Trump miał według NBC poprosić jednak o opracowanie dalszych możliwości, "poszukując skoncentrowanej odpowiedzi, która nie wciągnęłaby USA w większy konflikt zbrojny z Iranem".