PressTV poinformowała, że około trzech czwartych wyborców głosowało na przeciwników Ahmadineżada, skupionych wobec przewodniczącego parlamentu Alego Laridżaniego, blisko związanego z najwyższym przywódcą duchowo-politycznym ajatollahem Alim Chameneim. Obóz Laridżaniego zdobył według PressTV co najmniej 112 z 290 miejsc w parlamencie. Natomiast zwolennicy Ahmadineżada zapewnili sobie na razie zaledwie 10 mandatów. Były to pierwsze wybory od czasu krwawo stłumionych protestów po wyborach prezydenckich w 2009 roku. Organizacje praw człowieka, takie jak Human Rights Watch, podkreślały, że wybory nie będą ani wolne, ani sprawiedliwe, m.in. ze względu na zdyskwalifikowanie przez władze setek kandydatów. Z kolei przywódcy opozycji albo nie mogą startować w wyborach, gdyż odsiadują wyroki, albo bojkotują głosowanie, uznając je za farsę. Kampania wyborcza trwała w Iranie zaledwie tydzień. W wyborach do jednoizbowego Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego wystartowało 3444 spośród zgłoszonych 5395 kandydatów. Decyzję taką podjęła Rada Strażników Rewolucji, która może zgłaszać weto wobec kandydatur. Kandydaci zamierzający ubiegać się o mandat musieli się najpierw zarejestrować w ministerstwie spraw wewnętrznych i przejść postępowanie sprawdzające. Gdy uzyskali wynik pozytywny, musieli jeszcze otrzymać zgodę Rady Strażników. Politycy twierdzą, że złożona z sześciu duchownych i sześciu prawników Rada odrzuciła wielu zwolenników Ahmadineżada, zmuszając go do sięgnięcia po młodszych kandydatów, mało znanych na politycznej scenie. Konserwatyści zarzucają Ahmadineżadowi dążenie do ograniczenia władzy duchowieństwa. Krytykują też jego politykę gospodarczą. Według analityków, o ile przed wyborami prezydenckimi Ahmadineżad mógł jeszcze liczyć na pełne poparcie najwyższego przywódcy duchowo-politycznego, to spór między nimi zaostrzył się w kwietniu 2011 r., gdy próba zdymisjonowania przez prezydenta ministra ds. bezpieczeństwa została zawetowana przez ajatollaha Chameneia. Deputowani zdominowanego przez religijnych konserwatystów parlamentu grozili wówczas prezydentowi nawet impeachmentem, a kilku jego sojuszników pociągnięto do odpowiedzialności w związku z zarzutami korupcyjnymi. Oficjalne wyniki piątkowych wyborów parlamentarnych są oczekiwane w poniedziałek.