- Otrzymaliśmy notę od (stojącego na czele Rady Strażników Konstytucji) ajatollaha (Ahmada) Dżanatiego, który zasugerował, że niektórzy z naszych miejscowych pracowników w Iranie mogą stanąć przed sądem. Domagamy się od irańskich władz pilnych wyjaśnień w tej sprawie - zakomunikował minister. Wcześniej, w czasie piątkowych modłów, Dżanati ogłosił, że irańscy pracownicy ambasady W. Brytanii w Teheranie zostaną postawieni przed sądem w następstwie protestów po reelekcji urzędującego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. David Miliband zapewnił, że pracownicy brytyjskiej placówki "nie brali udziału w żadnych nieodpowiednich bądź nielegalnych działaniach". Podkreślił, że Londyn jest "bardzo zaniepokojony losem dwóch pracowników (ambasady), którzy zostali zatrzymani w Iranie". Szef brytyjskiego MSZ zapowiedział, że pragnie spotkać się z irańskim ministrem spraw zagranicznych Manuszehrem Mottakim. Wyraził też zadowolenie z decyzji MSZ-ów państw Unii Europejskiej, które w reakcji na ostatnie działania Teheranu postanowiły wezwać akredytowanych u siebie ambasadorów Iranu. Decyzja o takim skoordynowanym działaniu Unii, które ma przede wszystkim dać dowód solidarności z W. Brytanią, zapadła na piątkowym posiedzeniu ambasadorów "27" w Brukseli. Dziewięciu pracowników brytyjskiej ambasady w Teheranie aresztowano 28 czerwca po manifestacjach przeciwko reelekcji ultrakonserwatywnego prezydenta - oficjalnego zwycięzcy wyborów z 12 czerwca. Według rządu w Londynie, dwaj z nich są do tej pory przetrzymywani. Irańskie władze oskarżyły brytyjską placówkę o wysłanie swoich ludzi na manifestację opozycji, by podżegali do protestów. Irańska opozycja kontestuje wyniki wyborów.