Irański ambasador w Warszawie Hadi Faradżwand powiedział na konferencji prasowej, że wydarzenie to jest upokarzające dla polskiego środowiska naukowego i "w pewien sposób" może wywrzeć negatywny wpływ na stosunki dwustronne. Wiec, który odbył się w sobotę na paryskim lotnisku Charles'a de Gaulle'a, przyciągnął w sumie ok. 70 tys. ludzi. Polscy studenci mogli spędzić weekend w Paryżu płacąc 20 złotych, pod warunkiem, że wezmą udział w manifestacji zorganizowanej przez MKO. - To przykre, że organizacja potrafiła zwieść polską społeczność naukową - mówił z żalem ambasador Faradżwand. Zdaniem dyplomaty, organizatorzy z MKO powinni byli zostać zidentyfikowani przez władze i trafić przed wymiar sprawiedliwości. - Musimy zachowywać jednolite standardy w walce z terroryzmem. Nie ma dobrych i złych terrorystów - podkreślił. Założony w połowie lat 60. XX wieku ruch Mojahedin-e-Khalq Organization (lub z ang. People's Mujahedin of Iran - PMOI) odpowiada za ataki terrorystyczne na cele irańskie i amerykańskie, w tym zabójstwa kilkudziesięciu irańskich urzędników. W latach 80. XX wieku ruch sponsorowany był przez dyktatora Iraku Saddama Husajna, w zamian za co pomagał mu w wojnie z Iranem i dysponował licznymi formacjami zbrojnymi. Reżim Saddama wykorzystywał irańskich bojowników m.in. do pacyfikacji Kurdów, czy szyickiego południa, a później w walkach z siłami koalicji. Za największą akcję MKO uważa się zamach bombowy z 28 czerwca 1981 r. na siedzibę Partii Republiki Islamskiej i zabójstwo około 70 urzędników partyjnych, wśród nich ajatollaha Mohammada Beszehtiego, drugiego po ajatollahu Chomeinim człowieka w państwie. Dwa miesiące później w ataku Mudżahedinów Ludowych zginęli prezydent i premier Iranu Mohammad Ali Radżai i Mohammad Dżawad Bahonar. W 2001 r. grupa oficjalnie zrzekła się przemocy i ogłosiła się demokratycznym forum irańskich dysydentów, ale USA, Unia Europejska, Kanada, postsaddamowski Irak i Iran nadal utrzymują ją na listach organizacji terrorystycznych.