Dżalali oświadczył, że informacje na ten temat przekazał komisji minister spraw wewnętrznych Mustafa Mohammad Nadżar. "Minister powiedział nam, że dwóch członków rewolucyjnych sił ludowych zginęło męczeńską śmiercią, a pewna (nieokreślona) liczba została ranna od kul" - powiedział Dżalali. Poprzedni bilans ofiar podany przez szefa policja generała Ahmada Rezę Radana mówił o jednej osobie zabitej i dziewięciu rannych "od kul hipokrytów", jak nazywają w Iranie opozycyjny ruch Mudżahedinów Chalk (MEK). Media irańskie informowały o śmierci studenta z islamskiej milicji reżimowej, Basidż. Wczoraj tysiące irańskich opozycjonistów manifestowało poparcie dla rewolty w Egipcie i Tunezji. Agencja IRNA podała, powołując się na generała Radana, że członkowie zbrojnego ugrupowania opozycyjnego MEK pierwsi zaczęli strzelać do policjantów i protestujących. Generał nie poparł tego jednak żadnymi dowodami. Według Narodowej Rady Oporu w Iranie, która ma siedzibę we Francji i która wypowiada się również w imieniu MEK, twierdzenia generała są "śmieszne i fałszywe", "sfabrykowane przez reżim, podczas gdy wszyscy wiedzą, że to władze i ich organy uderzyły na protestujących i do nich strzelały". Według opozycyjnej strony internetowej podczas protestów aresztowano co najmniej 1500 osób. Do manifestacji poparcia dla rewolucji w Egipcie doszło w poniedziałek w Teheranie, a także na południu kraju w Szirazie i w Isfahanie w środkowej części kraju. Wzięło w nich udział kilka tysięcy osób. Były to pierwsze protesty irańskiej opozycji od ponad roku. Władze w Teheranie obawiają się, że manifestacje poparcia dla rewolt w państwach Afryki Północnej mogą przerodzić się w masowe antyrządowe demonstracje w samym Iranie.