Irański sąd skazał w sobotę Reiss na karę grzywny w wysokości ok. 285 tys. euro , które wpłacił w niedzielę rano jej adwokat. Także w niedzielę rano Reiss odleciała z Teheranu do Paryża. Miało ono polegać na zbieraniu informacji i wykonywaniu zdjęć demonstracji przeciwników prezydenta Mahmuda Ahmadineżada w tym mieście w czerwcu ub. r. Reiss ma być przyjęta po przylocie do Paryża przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Kouchner: Nie było handlu z Iranem - Uwolnienie Francuzki Clotilde Reiss, która od 10 miesięcy była przetrzymywana w Iranie, nie było przedmiotem żadnego handlu ani wymiany z Teheranem - zapewnił w niedzielę szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner. - Chciałbym po prostu powiedzieć, że nie było żadnej wymiany, żadnego handlu - oświadczył Kouchner. Media łączyły zezwolenie na powrót Francuzki ze sprawą irańskiego inżyniera-elektronika Madżida Kakawanda, którego ekstradycji do Stanów Zjednoczonych sprzeciwił się na początku maja francuski sąd. 37-letni Kakawand, zatrzymany na żądanie władz USA w Paryżu w marcu 2009 roku, był podejrzany o kupowanie przez internet amerykańskich części i urządzeń elektronicznych i przesyłanie ich do Iranu przez Malezję. Francuska prokuratura podważyła twierdzenie, że zakupy Kakawanda były wykorzystane przez wojsko. Inżynier wrócił do Iranu. Także irańskie MSZ zaprzeczało, by obie sprawy można było wiązać. "Sąd zbadał sprawę (Reiss) i zezwolił na wyjazd, zgodnie z wcześniejszym wyrokiem" - podkreślił rzecznik resortu spraw zagranicznych Iranu. Jednak w grudniu 2009 roku irański prezydent Mahmud Ahmadineżad zadeklarował, że uwolnienie Francuzki zależy od "podejścia francuskich przywódców". 25-letnia Clotilde Reiss była przetrzymywana w Teheranie za udział w protestach przeciwko reelekcji Ahmadineżada w irańskich wyborach prezydenckich w czerwcu 2009 roku. Według opozycji wyniki wyborów zostały sfałszowane.