Musawi i Karubi wysłali wniosek do irańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w którym proszą o pozwolenie na przeprowadzenie manifestacji "w geście poparcia muzułmańskich państw regionu". Kilkumiesięczne protesty ogarnęły Iran po wyborach prezydenckich z czerwca 2009 roku, których wyniki według opozycji były sfałszowane. Od tego czasu irańskie władze odrzucały prośby liderów opozycji o pozwolenie na manifestację. Nie wydaje się prawdopodobne, by tym razem było inaczej - pisze agencja Reutera, dodając, że manifestacja mogłaby wywołać największe antyrządowe protesty od rewolucji islamskiej w 1979 r. Przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei powiedział w piątek, że rewolty w Tunezji i Egipcie to znak islamskiego przebudzenia i replika irańskiej rewolucji, która obaliła proamerykańskiego szacha i wyniosła do władzy islamskich duchownych. Słowa te egipski minister spraw zagranicznych Ahmed Abul Gheit skomentował, mówiąc, że Iran powinien "pilnować własnych spraw". Dodał, że władze Iranu wydają się nie pamiętać o stłumieniu masowych demonstracji protestacyjnych w ich kraju dwa lata temu. Musawi i Karubi byli kandydatami w wyborach prezydenckich z czerwca 2009 roku. Ponowny wybór Mahmuda Ahmadineżada na przywódcę Iranu doprowadził wówczas do fali protestów. 27 grudnia 2009 roku doszło do najkrwawszych zamieszek, w których zginęło osiem osób, a kilkudziesięciu zwolenników ruchu reformatorów aresztowano.