Antyrządowe demonstracje odbywały się równolegle do zorganizowanych przez władze dorocznych prorządowych marszy w kolejną rocznicę zakończenia protestów z 2009 roku, w których wzięły udział dziesiątki zwolenników rządu. Największe odbyły się w Teheranie oraz w Meszhedzie - drugim co do wielkości mieście Iranu. W sumie zorganizowano 1200 prorządowych marszy - podała państwowa telewizja. Sobota była też kolejnym dniem antyrządowych protestów, po raz pierwszy przeniosły się one do Teheranu, gdzie doszło do starć z policją. Manifestanci - ok. 70. studentów - zaatakowali funkcjonariuszy policji w pobliżu uniwersytetu, obrzucając ich kamieniami - podała częściowo prywatna agencja Fars. Policja użyła pałek. Studenci mieli wznosić okrzyki: "Śmierć dyktatorowi!", które odnosiły się do Ajatollaha Ali Chameneiego, Najwyższego Przywódcy Islamskiej Republiki Iranu.Według informacyjnej agencji studenckiej ISNA, policja zamknęła dla ruchu dwie stacje metra, aby uniemożliwić młodzieży przybycie pod uniwersytet. Na ulicach Teheranu płonęły opony i śmietniki - pisze Reuters. W Meszhedzie protestujący wywrócili samochód policyjny i spalili motocykl - wynika z materiału filmowego opublikowanego na jednym z portali społecznościowych. Są ofiary śmiertelne Z krótkich filmów, jakie zamieszczono w sobotę w sieci wynika, że prawdopodobnie są już pierwsze ofiary śmiertelne protestów. Podczas ich tłumienia w mieście Dorud, miało zginąć dwóch mężczyzn. Na jednym z filmów widać dwóch Irańczyków leżących nieruchomo na ulicy w kałuży krwi - pisze Reuters. Komentarz zza kadru wskazuje, że młodzi mężczyźni zostali zabici przez policję. W tle słychać okrzyki tłumu skandującego: "Zabiję każdego, kto zabił mego brata!" i "Śmierć dyktatorowi!" - pisze Reuters. W mediach społecznościowych pojawiły się filmy, pokazujące masowe manifestacje w Chorramabadzie, Ahwazie i innych miastach. W stolicy kraju Teheranie demonstranci zaatakowali siedzibę władz miejskich. Przewrócono wóz policyjny i spalono irańską flagę. "Sytuacja w Teheranie znajduje się pod kontrolą" - ocenił gen. brygady Esmaeil Kowsari, wiceszef Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, odpowiedzialny za bezpieczeństwo Teheranu. Kowsari zagroził, że jeśli protesty będą kontynuowane, ich uczestnicy zostaną "zmiażdżeni żelazną pięścią narodu". Kolejny dzień protestów Protesty w Iranie trwają od czwartku, gdy setki ludzi wyszły na ulice Meszhedu, by protestować przeciwko bezrobociu, korupcji i podwyżkom cen podstawowych produktów, takich jak jajka czy drób. Niektórzy uczestnicy demonstracji skandowali też hasła przeciwko władzom. Policja aresztowała 52 osoby. Do antyrządowych protestów doszło także w kilku innych irańskich miastach.Z kolei w piątek policja rozpędziła antyrządowych demonstrantów w Kermanszah na zachodzie kraju. Na nagraniach ze świętego miasta szyitów irańskich Kom widać setki demonstrantów, którzy skandują: "Śmierć dyktatorowi!" lub "Uwolnić więźniów politycznych". Trump wsparł protesty Amerykański prezydent odniósł się do "doniesień o pokojowych demonstracjach w Iranie, które wskazują, że obywatele irańscy mają już dość korupcji i trwonienia majątku narodowego na finansowanie terroryzmu poza granicami kraju. Rząd Iranu powinien szanować prawa swych obywateli, w tym prawo do wyrażania opinii".Podobnie jak w dwóch innych tweetach, Trump dodał, że wydarzenia w Iranie są obserwowane przez opinię międzynarodową. Zakończył go słowami: "Świat patrzy!". "Cały świat rozumie też - argumentował Trump - że dobry naród irański chce zmian" i że wbrew pozorom przywódcy Iranu boją się dziś najbardziej "nie potęgi militarnej USA, ale własnego społeczeństwa". Ostra reakcja władz Iranu Sobotnie tweety prezydenta Trumpa, który przy okazji ujawnił, że używa "mediów społecznościowych nie dlatego, że je lubi, ale dlatego, że jest to jedyne narzędzie, które pozwala mu zwalczać niegodne i nieuczciwe doniesienia medialne - fake news", zostały bardzo krytycznie ocenione przez władze w Teheranie.Wsparcie prezydenta USA Donalda Trumpa dla antyrządowych protestów w Iranie to hipokryzja - stwierdził w sobotę rzecznik irańskiego MSZ Bahram Kasemi. Dyplomata nawiązał do słów Trumpa, że rząd w Teheranie nie szanuje praw swoich obywateli.W opinii Kasemiego jego rodacy widzą "podstępne poparcie amerykańskich urzędników" dla antyrządowych protestów w niektórych irańskich miastach. Stanowisko Waszyngtonu wobec wewnętrznych spraw irańskich jest "pełne hipokryzji i stanowi część spisku" - oznajmił w oświadczeniu rzecznik."Irańczycy nie będą zwracali uwagi na bezwartościowe i oportunistyczne uwagi ze strony USA" - stwierdził również Kasemi. Dodał, że w jego kraju istnieją "kanały demokratyczne, którymi zgodnie z prawem obywatele mogą wysuwać swoje żądania".